Konferencja teologiczna Wspólnoty Chrześcijan – Kraków 27-29.12.1991

KONFERENCJA TEOLOGICZNA WSPÓLNOTY CHRZEŚCIJAN

KRAKÓW

ŚRÓDMIEJSKI DOM KULTURY

27 – 29.12.1991

Zamieszczony poniżej tekst zawiera nieautoryzowane streszczenia wykładów, dyskusji oraz indywidualnych wypowiedzi osób uczestniczących w opisywanych wydarzeniach. Z uwagi na historyczny charakter tekstu, zachowałem w nim używaną w początkach lat 90 – tych XX wieku, polską nazwę odnowionej Mszy Świętej – CZYNNOŚĆ UŚWIĘCANIA CZŁOWIEKA ( „DIE MENSCHEN-WEIHE-HANDLUNG”). Obecnie, w języku polskim, dla tego współczesnego wcielenia głównego, chrześcijańskiego obrzędu ołtarza używane jest określenie „OBRZĘD UŚWIĘCANIA CZŁOWIEKA”.

KRAKÓW – 1991

W dniach 27 – 29.XII. 1991 r. , w salach Śródmiejskiego Domu Kultury w Krakowie miało miejsce wydarzenie wielkiej wagi dla przyszłości Wspólnoty Chrześcijan w Polsce. Pod hasłem ,,konferencji teologicznej’’ odbył się tu otwarty kurs, wprowadzający w rozmaite zagadnienia związane z Kultem Wspólnoty. W krakowskich spotkaniach uczestniczył pan Hans Werner Schröeder, jeden ze zwierzchników Wspólnoty, a zarazem kierownik Seminarium Kapłańskiego w Stuttgarcie. Wśród zaproszonych gości byli również kapłani, panowie Hans Fürcho i Michael Gerasch. W imieniu organizatorów obowiązki gospodarza kursu pełnił Jarosław Rolka, student stuttgarckiego seminarium.

Każdego dnia, o godz. 8:00, spotkania rozpoczynała Czynność Uświęcania Człowieka celebrowana dwukrotnie w języku polskim. Zajęcia przedpołudniowe wypełniały wykłady, praca z Ewangelią, pytania i odpowiedzi, dyskusje. Po przerwie obiadowej zbieraliśmy się o godz. 15:00 na wspólne, godzinne kolędowanie. Zajęcia wieczorne trwały do godziny 21, a często i dłużej. Zwieńczało je kultowe zakończenie dnia, połączone z odśpiewaniem kilku kolęd.

Pierwszy, piątkowy wykład pana H.W. Schröedera był poświęcony początkom Wspólnoty Chrześcijan. Inicjatywa powołania do życia Wspólnoty zrodziła się w roku 1922 w Dornach, w kręgu 45-ciu osób, w większości bardzo młodych, związanych z ruchem antropozoficznym. Wśród założycieli byli również tacy ludzie jak Friedrich Ritellmeyer, pastor kościoła ewangelickiego.

Większość założycieli miała za sobą tragiczne przeżycia z okresu I wojny światowej. I tak np. Emil Bock, późniejszy zwierzchnik Wspólnoty w latach 1939 – 52, podczas walk na froncie został ciężko ranny i niemalże cudem uratowany przez towarzyszy broni. Miał wówczas intensywne przeżycie oddzielenia świadomości od ciała fizycznego.

Wśród współzałożycieli, wnikliwych obserwatorów rzeczywistości, rodziło się przeświadczenie, że dotychczasowe formy chrześcijańskiego życia religijnego nie odpowiadają już człowiekowi współczesnemu, są niewystarczające, puste i jałowe.

Te spostrzeżenia dotyczyły zresztą nie tylko życia religijnego, ale także innych jego sfer, na przykład nauki i sztuki początków XX-go wieku.

W swych poszukiwaniach i rozterkach duchowych zwrócili się po radę i pomoc do Rudolfa Steinera. Dostrzegli w nim geniusza, zdolnego dać impuls przeobrażający wszelkie formy ludzkiej aktywności i pogłębiający je duchowo w sposób przekraczający zwykłą, ludzką miarę.

Rudolf Steiner, będąc człowiekiem, mógł świadczyć o poznaniu duchowym na podstawie własnego doświadczenia. Już wcześniej wygłaszał szereg wykładów, w których w nowatorski sposób mówił o życiu i śmierci, o karmie i reinkarnacji w powiązaniu z prawdami Ewangelii, o Zmartwychwstaniu i powtórnym przyjściu Chrystusa.

Założyciele uznali Rudolfa Steinera za charyzmatycznego proroka i reformatora religijnego, zdolnego przekazać ludzkości impulsy, inicjujące duchową odnowę Chrześcijaństwa. Friedrich Rittelmeyer, pierwszy zwierzchnik Wspólnoty Chrześcijan przeżywał Rudolfa Steinera jako kogoś, „kto mówi prawdę i kto jest prawdą”. Rittelmeyer już wcześniej intensywnie medytował nad tekstem Ewangelii Św. Jana, miał za sobą intelektualne wglądy i duchowe przeżycia a nade wszystko przeżył bezpośrednie spotkanie z Chrystusem. Opierając się na własnym doświadczeniu, mógł potwierdzić to, co Rudolf Steiner mówił o Chrystusie.

Pytano Rudolfa Steinera o perspektywy odnowy Chrześcijaństwa, o to, czy w XX wieku w Chrześcijaństwie powinno i może jeszcze powstać coś nowego. Wielu spośród założycieli sądziło, że trzeba raczej kultywować inne formy pracy antropozoficznej, poza religijnymi sensu stricto. Możliwości pod tym względem nie brakowało. Wszak Rudolf Steiner był inicjatorem wielu przedsięwzięć (pedagogika waldorfska, medycyna antropozoficzna, rolnictwo biodynamiczne, eurytmia itd.), otwierających przed ludzkością nowe możliwości przeduchowienia rozmaitych sfer życia. Czy religia, jako zjawisko społeczne zaniknie wraz z zinstytucjonalizowanymi, wyjałowionymi duchowo kościołami? Czy w Chrześcijaństwie ma jeszcze sens istnienie jakiegoś kościoła, jakiejś organizacji religijnej? Rudolf Steiner odpowiedział na to pytanie entuzjastycznym ,,tak!’’. Podkreślił wyjątkowość życia religijnego w owym czasie, twierdząc stanowczo, że dotychczasowe źródła inspirujące to życie już wyschły, dla jego ożywienia i rozwoju są konieczne nowe impulsy. Powiedział wprost: ,,Jeśli teraz nie uczynicie czegoś dla Chrześcijaństwa, to pod koniec wieku nie będzie już żywych wspólnot religijnych, nie będzie już kościołów!’’.

Później, mówiąc retrospektywnie o Wspólnocie Chrześcijan, Rudolf Steiner ujawnił naturę impulsów które realnie wniknęły w ziemskie „struktury” Chrześcijaństwa, inicjując w nim długotrwały proces ozdrowieńczy. Owe impulsy pochodziły od istot duchowych, będących rzeczywistymi założycielami Wspólnoty Chrześcijan. Wspólnota powstała najpierw w świecie duchowym, ,,założona’’ przez Anioły w Niebie, grupa 45-ciu ziemskich założycieli dzięki swej wrażliwości, intuicji i oczywiście pośrednictwu Rudolfa Steinera zdołała nadać ziemską formę tej duchowej inspiracji.

Przed dwoma tysiącami lat Chrystus mieszkał i żył na ziemi w widzialnej postaci, by po Zmartwychwstaniu wrócić w byt materialny. Dlaczego nie pozostał wówczas dla nas widzialny? Przecież nadal żyje z ludźmi, nie odszedł w Wieczność, wszak powiedział swoim uczniom: ,,A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata’’. (Mt XXVIII, 20) Pozostał i był z nami w ciągu minionych stuleci, w sposób niewidzialny. Jest blisko nas, blisko każdego człowieka, związany z każdym, indywidualnym losem. Jego słowa, zapisane w Ewangelii nie pozostawiają cienia wątpliwości: ,,Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych moich braci, mnie uczyniliście’’ (Mt XXV, 40) Dlaczego zatem go nie widzimy?!

Rudolf Steiner wyjaśnił tę kwestię, wskazując na kluczowe zagadnienie wolności człowieka. Nieustanna, oczywista, w niepodważalny sposób potwierdzana obecność Zmartwychwstałego nieuchronnie zniszczyłaby ludzkie poczucie wolności. Musiała nadejść kosmiczna chwila, kiedy Chrystus stał się niewidzialny dla ludzi. Ale ta niewidzialność nie będzie trwała wiecznie! W toku dziejów człowiek wywalcza sobie wewnętrzną wolność i staje się coraz bardziej zdolnym do widzenia Chrystusa.

Wspólnota Chrześcijan, przyjmując aktualny stopień człowieczej wolności, w naturalny sposób ukierunkowuje swą pracę ku przyszłości. Nie czerpie inspiracji z impulsów pochodzących sprzed 2000 lat, lecz z tego co ma nadejść, z Paruzji. Logiczną konsekwencją takiego nastawienia było odnowienie i duchowe pogłębienie życia religijnego, przede wszystkim sakramentów, w tym również Sakramentu Ołtarza i Kapłaństwa.

Dla założycieli, wywodzących się głównie z rozmaitych kościołów protestanckich, zdumiewającym było odkrycie, że wszystkie bez wyjątku sakramenty mają znaczenie dla chrześcijańskiej wspólnoty, że kapłaństwo, jako sakrament odrzucone przez protestantyzm, jest warunkiem koniecznym obecności światów duchowych w religijnym życiu na Ziemi.

Impulsy odnawiające życie sakramentalne płyną ku ludzkości, ku człowiekowi z ponownego przyjścia Chrystusa, z Paruzji. Idea powszechnego kapłaństwa wszystkich chrześcijan nabiera nowego wymiaru, nowego znaczenia.

Wychodząc naprzeciw tym duchowym impulsom, przyjmując je i pozwalając im działać w nas, możemy stawać się uczniami Chrystusa, uczestnikami jego zbawczej, kosmicznej misji. A życie sakramentalne jest drogą, która nas ku temu prowadzi.

W dyskusji po wykładzie pojawiło się wiele pytań, na które odpowiadali zaproszeni goście.

– Jeżeli przyjmujemy, iż Wspólnota Chrześcijan jest zakorzeniona w przyszłości, czy oznacza to że mamy oczekiwać jakiejś nowej Dobrej Nowiny, nowej Ewangelii?

Pan H. W. Schröeder zwrócił uwagę na fakt, że w Ewangeliach jest wiele z tego co tkwi w Przyszłości, co dziś jest jeszcze mało zrozumiałe i niepojęte. Rozwijając nasze duchowe możliwości, postrzegamy jak wiele jest w Ewangeliach tego, co nowe, ile w nich nieskończonych głębi, ile odniesień do przyszłości.

– Jaki jest stosunek Chrześcijaństwa w ogóle, a Wspólnoty Chrześcijan w szczególności do innych wyznań i religii? Czy jest w nich coś z Przyszłości, czy mogą one dać coś nowego wszystkim ludziom?

W każdej z wielkich religii jest coś ze wspaniałości świata duchowego, coś co w przyszłości może połączyć się z Chrześcijaństwem. Niektóre z religii mają za zadanie rozwinąć szczególne siły w konkretnych społecznościach. I tak na przykład kultura azjatycka jest już od wieków kształtowana przez buddyzm.

Poszczególne ludy, rasy, narody mają różne zadania do zrealizowania, a co za tym idzie – inne filozofie, światopoglądy, inne religie. Nadejdzie czas, gdy odnowione, przeduchowione Chrześcijaństwo połączy i pojedna w sobie rozmaite nurty religijne.

– Wiemy że we Wspólnocie Chrześcijan, od samego początku jej istnienia kobiety były kapłankami. Jakie są przesłanki tego fenomenu, co sądzić o praktykowanym przez większość kościołów zakazie sprawowania funkcji kapłańskich przez kobiety?

W czasach przedchrześcijańskich kobiety bywały kapłankami i spełniały rozmaite posługi religijne. W świecie antycznym szczególnie ważną rolę w życiu ówczesnych społeczności pełniły kapłanki – wieszczki. Wszelako kapłańska posługa kobiet w czasach, gdy rodziło się Chrześcijaństwo, wiązała się z poważnym dla nich niebezpieczeństwem utraty siły osobistej i wniknięcia w ich świadomość potęg demonicznych.

Św. Paweł widział to zagrożenie, dlatego zalecał by funkcje kapłańskie pełnili wyłącznie mężczyźni. Od tamtych czasów minęło niemal 2000 lat i obecnie ten zakaz już nie jest aktualny. Zmieniły się duchowe realia, można by rzec że kobiety dojrzały wewnętrznie do kapłaństwa.

Mężczyznę od kobiety różni to, co fizyczne, to, co jest cielesnością. W antropozofii mówimy o człowieku wyrastającym ponad to zróżnicowanie. Jaźń nie jest ani męska, ani żeńska – jest po prostu człowiecza. Także siły duszy ludzkiej są niezależne od płci. Dawniej było inaczej. W czasach antycznych wrażenia i wola silnie wiązały się z płcią. Patrząc retrospektywnie na duchowy rozwój ludzkości możemy powiedzieć, że im bardziej człowiek staje się wewnętrznie wolny, tym bardziej uniezależnia się od płci. To, co obserwujemy dziś jako ruch feministyczny, jest społecznym wyrazem duchowego faktu osiągania przez kobiety stanu wewnętrznej, człowieczej dojrzałości. Współczesny mężczyzna winien również kierować się przede wszystkim ku temu, co w nim człowiecze, ku swemu ,,ja’’. Takie duchowe nastawienie stwarza przesłankę do nowego jakościowo spotkania kobiety i mężczyzny, już nie na poziomie płci, lecz jaźni! Daje to również mocne, rzetelne podstawy dla kapłaństwa kobiet.

Dla ziemskich założycieli Wspólnoty Chrześcijan był to wstrząsający moment, gdy Rudolf Steiner w przekonywujący sposób powiedział im, że kobieta może być kapłanką. Trzeba było wiele wysiłku, by wyzwolić się od tradycyjnych uprzedzeń, myślowych stereotypów i przyjąć ten duchowy fakt, jako coś oczywistego. Od samego początku istnienia Wspólnoty kobiety są kapłankami i bywają w tej roli lepsze od mężczyzn.

Przeświadczenie o możliwości pełnienia funkcji kapłańskich przez kobiety zatacza coraz szersze kręgi. Niedawno w piśmie ,,Der Spiegel’’ ukazał się wywiad z teologiem katolickim Eugenem Drewermannem pod znamiennym tytułem: ,,Kobiety są lepszymi kapłanami niż mężczyźni’’.

Dziś w wielu kościołach chrześcijańskich tendencje do wyświęcania kobiet zyskują coraz więcej zwolenników. Wspólnota Chrześcijan ma już w tej dziedzinie kilkudziesięcioletnie, pozytywne doświadczenie.

– Żyjemy w czasach apokaliptycznych. Co na ten temat głosi Wspólnota Chrześcijan?

Przywykło się mówić o Apokalipsie, jako o katastrofalnym końcu ludzkiej cywilizacji. Takie nastawienie jest z gruntu fałszywe. Wszak Apokalipsa, to przecież Objawienie Jezusa Chrystusa, odsłonięcie czegoś, co dotychczas było „zakryte”, w żadnym przypadku nie katastrofa!

Nadchodzi czas ponownego Objawienia Jezusa Chrystusa. On zbliża się do ludzi, jest coraz bliżej. Moce przeciwne człowiekowi i Chrystusowi ze wszystkich sił przeciwstawiają się temu, chciałyby odciągnąć ludzkość od tego, co stanowi dla niej największą wartość, wyznacza sens istnienia jednostek i społeczności, od Objawienia Jezusa Chrystusa, miłosiernego i sprawiedliwego Władcy Wszechświata. Im bliższe to Objawienie, tym bardziej nasilają się działania sił przeciwnych Chrystusowi.

Nie powinniśmy dać się im zastraszyć, raczej próbujmy w tych trudnych czasach czynić coś pozytywnego, świadomi odpowiedzialności jaka spoczywa na nas, pragnących być uczniami i naśladowcami Chrystusa.

– Wielu ludzi już teraz ma objawienia płynące ku nam ze świata duchowego. Nasuwa się pytanie, jak odróżnić rzeczywiste Objawienie od halucynacji, prawdę od ułudy?

Iluzoryczne przeżycia odróżnia od prawdziwych to, że tym ostatnim towarzyszy miłość i bezinteresowność, brak egoizmu. Objawienie poznamy po owocach, po tym jak wpływa ono na nas i na innych ludzi. Daje ono moc dla znoszenia trudności i uciążliwości związanych z życiem w świecie fizycznym, pobudza do wspólnego, społecznego działania. Chrystus cierpiał i szedł przez cierpienie. Z tego Chrystusowego przeżycia płynie ku nam siła do pomagania innym. Parafrazując, można powiedzieć, że koncentrowanie się wyłącznie na własnym rozwoju prowadzi nas prosto w objęcia Lucyfera.

Część druga piątkowego spotkania była poświęcona problemom kapłaństwa.

Kapłaństwo jest starsze niż Chrześcijaństwo. Kapłaństwo przedchrześcijańskie polegało na wtajemniczeniu. Adepci stanu kapłańskiego przez długie lata przygotowywali się do pełnienia tej społecznej funkcji. Zwieńczeniem tego procesu przygotowawczego był stan „snu świątynnego” (3 dni i 3 noce), podczas którego adept bezpośrednio doświadczał światów duchowych, opuszczając swe ciało fizyczne i odbywając przez nie wędrówkę z zachowaniem świadomości. Mówiono, że „spotykał bogów”, bogów o różnych imionach.

We „śnie”, wtajemniczany otrzymywał siłę pochodzącą od duchowych istot. Gdy hierofanta budził go, adept mógł sobie przypominać świat duchowy i wprowadzać jego założenia w życie ziemskie.

Bezpośredni kontakt z duchowymi istotami, wchłanianie energii duchowej płynącej z tych kontaktów – to stanowiło podstawę starożytnego kapłaństwa. W miarę zbliżania się do przełomu czasów utrzymywanie więzi ze światem duchowym i wprowadzanie duchowych impulsów w świat fizyczny stawało się coraz trudniejsze. Coraz trudniej dało się to robić w ,,zdrowy’’ sposób – stąd ogromny rozrost rozmaitych sekt, bractw tudzież praktyk magicznych. Wraz z Chrześcijaństwem nadeszła gruntowna reforma kapłaństwa. U jego podstaw nie leży już wtajemniczenie ani działanie magiczne. W kapłaństwie chrześcijańskim nie ma wtajemniczenia, są natomiast święcenia kapłańskie. Człowiek nie opuszcza swego ciała by wędrować przez światy duchowe, to sam Chrystus przychodzi do niego.

Siły Chrystusowe żyją odtąd w Kościele i w nim zostały przyjęte. Człowiek oddaje się wspólnocie kościelnej jako kapłan, wierzy w Kościół, od Kościoła otrzymuje siłę przez święcenia. Wtajemniczenie nie jest do tego konieczne – w to miejsce wstąpiła wiara w Chrystusa działającego w Kościele. Zasada kapłaństwa opartego na święceniach działała długi czas. Obecnie często narzeka się na Kościół Rzymskokatolicki z powodu stanu duchowego w jakim się on znajduje i w tej krytyce jest sporo słuszności. Nie wolno jednak zapominać, że przez długie wieki wielu ludzi doświadczało w tym Kościele obecności Chrystusa.

Sytuacja skomplikowała się po wystąpieniu Marcina Lutra. Ów wielki reformator religijny uważał i głosił że człowiek dołączyć musi do misteriów osobiste przeżycie i głębokie zaangażowanie. Mówił do swoich zwolenników: ,,Potrzebuję osobistego zaangażowania a nie poddania kapłanowi’’.

Postępujący przez wieki rozwój wewnętrznej, religijnej wolności człowieka sprawił, że ludzie uwalniają się od starych, zużytych form. To zjawisko jest szczególnie silne w obecnym stuleciu. Coraz trudniej jest wierzyć w Kościół i uznawać jego władzę. Dla wielu jest to już praktycznie niemożliwe. Rozwój ludzkości postępuje dalej, dlatego też i w kapłaństwie musi być dokonany następny krok. Inny ,,rodzaj’’ religijności jest odpowiedni dla dzieci, inny dla osób dorosłych. Młodzież i dorośli nie mogą, nie powinni kultywować życia religijnego w sposób dziecięcy.

Fakt, iż dziecko doznaje życia religijnego za pośrednictwem rodziców jest ze wszech miar prawidłowy, ale człowiek dorosły nie może, nie powinien oczekiwać że ktoś inny będzie zamiast niego czynił to, co w jego życiu najważniejsze. W samym sobie musi on poszukiwać podstaw życia religijnego. Porównanie tego życia z fazami rozwoju człowieka, od dzieciństwa ku pełnej dojrzałości pozwoli nam lepiej zrozumieć istotę kapłaństwa we Wspólnocie Chrześcijan. Jest ono w szczególny sposób związane z formą kapłaństwa przedchrześcijańskiego, nie poprzez fenomen opuszczania ciała fizycznego podczas inicjacji, lecz wewnętrzny rozwój, który musi być prowadzony sam z siebie. Kandydat powinien sam w sobie dorosnąć do kapłaństwa, które nie jest „stanem”, lecz raczej dynamicznym procesem nieustannego dojrzewania, musi wyruszyć w drogę niekończącej się pracy wewnętrznej. Wobec człowieka, który podejmuje taką ważną, egzystencjalną decyzję, staje Kościół ze swymi rytuałami, ze swym życiem religijnym. W Kościele Katolickim siły Chrystusowe były obecne w święceniach. Teraz, z ponownego przyjścia Chrystusa płynie ku nam siła do formowania religijności nowego typu. W początkach Chrześcijaństwa możliwa była wiara połączona z pełnym zaufaniem do święceń kapłańskich. Obecnie kapłaństwo wymaga ogromnej, osobistej aktywności i odpowiedzialności. Chodzi o to, by człowiek – kapłan ,,wyruszył w Drogę’’, a wówczas wychodzą mu naprzeciw duchowe siły. Przyjęcie święceń, to dopiero początek dynamicznego procesu ,,stawania się’’ kapłanem, to nieustanna praca nad ich aktualizacją, tak, by duchowy fakt święceń mógł się realizować na co dzień. Ale wymóg nieustannej pracy wewnętrznej to przecież podstawowy obowiązek każdego chrześcijanina! I oto znowu wracamy do oczywistego dla pierwszych chrześcijan poglądu, że każdy wierny jest powołany do kapłaństwa.

Matka wychowująca dzieci i troszcząca się o nie jest lekarzem, pedagogiem, kucharką i kapłanką jednocześnie. W nowoczesnej rodzinie ojciec do pewnego stopnia powinien być taki sam.

Wykonywanie wielu funkcji w rodzinie nie oznacza, że nie musimy korzystać z pomocy lekarza, pedagoga, jednym słowem – specjalisty. W życiu społecznym jest potrzebna szczególna specjalizacja, zwana ,,kapłaństwem’’. Nie istnieje ona po to, by ludzi ubezwłasnowolniać, decydować za nich, lecz aby każdemu pojedynczemu człowiekowi pomóc w jego indywidualnym rozwoju. W tym sensie funkcjonuje kapłaństwo we Wspólnocie Chrześcijan.

W związku z tematem wykładu, zadano panu Schröederowi szereg pytań. Oto niektóre z nich.

– Czy kapłan z racji pełnienia swych funkcji nie jest wywyższony nad innych członków wspólnoty religijnej?

We Wspólnocie Chrześcijan, kapłaństwo w sensie sakramentu jest organicznie związane z parafią. Sakrament Ołtarza rozpoczynają znamienne słowa: ,,Dokonajmy godnie Czynności Uświęcania Człowieka’’. Kapłan jest jednym z nas, razem, jako wspólnota uczestniczymy w pełnieniu sakramentów, świadomie współ-działamy i współ-czynimy. W ten sposób jest urzeczywistniane powszechne kapłaństwo. W przypadku chrztu, kapłan wypełnia ten sakrament przed wiernymi i wraz z nimi. Gmina nie uczestniczy biernie w chrzcie, ale udziela go wraz z kapłanem.

– Czy Duch Św. działa na kapłana Wspólnoty podobnie, jak na przykład w Kościele Zielonoświątkowym?

Jest faktem, że obserwujemy obecnie burzliwy rozwój rozmaitych ruchów charyzmatycznych, mających swój rodowód w religiach przedchrześcijańskich. To nie może być zasadą kapłaństwa chrześcijańskiego. Musi być ono w pełni świadome. Kapłan Wspólnoty może osobiście doświadczać bezpośredniego kontaktu ze światem duchowym, ale jego przeżycia nie są miarodajne dla innych. Św. Paweł przestrzega przed nadawaniem zbyt wielkiej rangi osobistym widzeniom nadzmysłowym. Przeżycie Ducha Świętego jest ze swej istoty doświadczeniem wspólnotowym, jest tym, co wedle słów Chrystusa, łączy nas w ,,Jedno’’. Tam, gdzie kształtuje się wspólnota myśli, uczuć i czynów, tam działa Duch Święty. Objawienia, wizje, natchnienia były obecne w całej dotychczasowej historii Chrześcijaństwa. Działały one przez siłę wiary. Dziś przeżyciom duchowym musi towarzyszyć głębokie rozumienie ich natury, istoty i źródła, a także intensywna praca nad rozwijaniem praktycznych umiejętności poznawania świata duchowego, tkwiących potencjalnie w każdym człowieku.

Kolejny temat spotkań, to głoszenie prawd chrześcijańskich dzisiaj, w czasie przełomowym dla Chrześcijaństwa.

Chrystus będzie obecny wśród nas w nowy sposób, a to rodzi nowe zadania dla głoszenia i ukazywania Jego obecności. W prawdy chrześcijańskie nie można tylko wierzyć. Samo mówienie o nich również nie wystarczy. Trzeba głęboko rozumieć zagadnienia zmartwychwstania Chrystusa, życia po śmierci, preegzystencji, reinkarnacji. To ogromne zadania, które stoją przed każdym chrześcijaninem, przed każdym człowiekiem.

W umysłach wielu ludzi tkwią głęboko zakorzenione, obiegowe, pseudonaukowe wyobrażenia, które wypaczają obraz świata, negują sens i wartość istnienia czegokolwiek. Takie materialistyczne iluzje jak wiara iż człowiek pochodzi od zwierzęcia, a Ziemia jest nic nieznaczącym pyłkiem w bezmiarze Kosmosu, wniknęły w świadomość wielu ludzi, ba, stały się nawet swego rodzaju namiastką religii.

Czy ziemia, ów przysłowiowy „pyłek” ma jakiekolwiek znaczenie dla Wszechświata? Kim jesteśmy, po co żyjemy? Czy nasze życie ma jakiś sens? Co to znaczy, że ,,coś’’, ,,ma sens’’?

Zastanówmy się, czy nauka, odarta z duchowości, da nam odpowiedź na te fundamentalne pytania?

Jeżeli nauczymy się z naukową (w najlepszym znaczeniu tego słowa) bezstronnością studiować wiedzę duchową, wówczas pojmujemy prawdy niedostępne dla wojujących materialistów, będące dla nich kamieniem obrazy. Zrozumiemy, że cały Kosmos jest związany z Ziemią, że Ziemia rzeczywiście stanowi centralny punkt Wszechświata, jest samodzielną Istotą która posiada duszę, jest wreszcie naszą… Matką.

W okresie Bożego Narodzenia Ziemia – Matka zaczyna wewnętrznie lśnić. To wielkie duchowe Wydarzenie jest ważne nie tylko dla człowieka, ale i dla Ziemi – żywej Istoty. Prawdy chrześcijańskie można odczytać nie tylko z Biblii, ale także z księgi natury i z nazwijmy to umownie – ,,księgi ludzkiego żywota’’, one również mogą mówić nam o Chrystusie, ba, uzupełniają się nawzajem i pogłębiają naszą wiedzę religijną. Takie wszechstronne studium daje nam coś więcej, niż tylko wiedzę teologiczną. Kto choćby wszechstronnie, ale tylko intelektualnie poznał zagadnienia teologiczne, ten nie będzie mógł ludziom pomagać, jego wiedza będzie martwa, nie wyda owoców. Taki człowiek nie może być kapłanem.

Potencjalny kapłan musi rozwijać swe siły wewnętrzne poprzez nieustanną modlitwę i medytację. Powinien również kształcić język i mowę tak, by stały się one subtelnym narzędziem zdolnym do przekazywania tego, co je nieskończenie przekracza.

Czytanie w ,,księdze natury’’, doświadczanie Ziemi, jako żywej Istoty wzbudziły szczególne zainteresowanie uczestników spotkania. Pytano pana Schröedera, czy od czasu śmierci i zmartwychwstania Chrystusa duchowe centrum Ziemi jest ciągle w Palestynie, czy może obejmuje już całą planetę?

Przyglądając się uważnie geografii i geologii tego obszaru dostrzeżemy w nim mnóstwo osobliwości. Miejsce Chrztu Janowego nad rzeką Jordan, to najgłębsza depresja na Ziemi, dochodząca do 400 m. pod poziomem morza. Tam, gdzie Jordan wpływa do Morza Martwego, dostrzegamy rów tektoniczny – najgłębsze miejsce na Ziemi. Morze Martwe otaczają pasma gór sięgające 1200 m. n.p.m. Gdyby nie one, morze wpłynęłoby na ten obszar. Właśnie tu, w tym naturalnym zagłębieniu wydarzył się Chrzest. Czy to przypadek?

Ziemia od najdawniejszych czasów przygotowywała się na przyjście Chrystusa. Gdy Jezus z Nazaretu zanurza się w Jordanie, niebo ,,otwiera się’’ i Ziemia odczuwa zejście Boga w byt materialny. Gdy Chrystus umiera na Krzyżu, Ziemia – Matka drży.

Gdy Jego krew spływa na Ziemię – Ona reaguje trzęsieniem i gwałtowną burzą. Kto w tym historycznym miejscu czyta słowa Ewangelii i medytuje nad nimi, ten może namacalnie przeżyć wyjątkowość tego miejsca. Ale Ziemia Święta, to nie tylko konkretny punkt na mapie świata, ale również, a może przede wszystkim pewna duchowa rzeczywistość. Podczas Czynności Uświęcania Człowieka, Ziemia Święta jest obecna w miejscu celebracji. Możemy powiedzieć, że Chrystus duchowo rozszerza Palestynę poza jej fizyczne granice.

Sobotnie zajęcia rozpoczął wykład H.W. Schröedera o sakramentach, jako podstawie życia religijnego.

We Wspólnocie Chrześcijan jest obecnych 7 sakramentów. Odróżnia to w sposób zasadniczy tę wspólnotę od kościołów protestanckich, o których można powiedzieć, że „zagubiły” 5 sakramentów. I tak Marcin Luter uznawał tylko Chrzest i Wieczerzę Pańską, kwestionując zasadność udzielania innych sakramentów. We Wspólnocie Chrześcijan sakramenty zostały gruntownie odnowione. Powtórne przyjście Jezusa Chrystusa w zasadniczy sposób rzutuje na życie sakramentalne, jego istotę, rozwój, nieustanną odnowę. Minione dwa tysiąclecia zmieniły gruntownie oblicze świata i ludzką mentalność, także w sferze indywidualnych i zbiorowych zachowań religijnych. Przez analogię z okresami rozwoju człowieka możemy powiedzieć że ludzkość w czasach antycznych przeżywała dziecięctwo Chrześcijaństwa, w epoce nowożytnej – okres młodzieńczy, a obecnie wchodzi w pełną wolności i odpowiedzialności dojrzałość. Tę przemianę widać wyraźnie w rozwoju mszy. Msza święta rozwijała się przez wieki, by w czasach nam współczesnych przybrać formę Czynności Uświęcania Człowieka.

Kapłan Kościoła Rzymskokatolickiego zwraca się do wiernych słowami: ,,Pan z wami’’.

W Czynności Uświęcania Człowieka kapłan Wspólnoty mówi: ,,Chrystus w Was’’. To coś więcej, niż tylko zewnętrzne przeformułowanie. Nastąpił wewnętrzny, duchowy proces, powstała nowa jakość. Chrystus już nie jest Panem, jest w nas, jest naszym Bratem i Przyjacielem. Oto pierwszy raz w historii Chrześcijaństwa podczas czynności kultowych mówi się o myśleniu, poznawaniu, świadomości, wolności.

Przed Przemienieniem kapłan mówi, że Misterium dokonuje się ,,wobec społeczności, która poznaje w wolności Chrystusa, jako przewodnika i pomocnika’’. Wolność jest tutaj czymś więcej niż słowo. W dawnej formule mszy nie było miejsca na wyartykułowanie, podkreślenie faktu, że ludzkość w swej pielgrzymce przez wieki wypracowała większą, wewnętrzną wolność i uczyniła rzeczywisty krok naprzód w życiu religijnym. Po Przemienieniu, w dawnym rytuale kapłan ukazując wiernym Chleb i Wino – Ciało i Krew Chrystusa mówi: ,,Oto wielka tajemnica wiary’’.

Kapłan Wspólnoty powie w tym samym momencie: ,,Weźcie to (fakt Przemienienia) w swoje myślenie’’. To zachęta do poznania, do osobistej pracy związanej z człowieczą wolnością. To, co dogłębnie poznaję, to staje się poniekąd cząstką mej własnej istoty. Całe życie religijne opiera się już nie na wierze w choćby najwznioślejsze autorytety, lecz na własnej, wolnej i odpowiedzialnej pracy. Taka postawa rzutuje w istotny sposób na nowe, pogłębione rozumienie i przeżywanie sakramentów.

We Wspólnocie Chrześcijan mamy siedem sakramentów:

  1. Chrzest
  2. Konfirmacja – Bierzmowanie.
  3. Spowiedź.
  4. Czyn Uświęcania Człowieka.
  5. Ślub.
  6. Święcenia Kapłańskie.
  7. Ostatnie Namaszczenie.

Co to jest ,,sakrament’’? W 1924 r. na kursie pastoralno – medycznym Rudolf Steiner porównał sakrament do medykamentu. Lekarstwa działają zasadniczo na cielesność człowieka. Sakrament, choć rzeczywisty, materialny, dotykalny, działa nie na ciało, lecz na tzw. ,,chorobę grzechu’’.

Wszyscy jesteśmy ,,chorzy’’ w tym znaczeniu, iż żyjemy poniżej naszych potencjalnych, ludzkich możliwości. Jesteśmy daleko od szczytu naszego człowieczeństwa.

Sakrament może skutecznie leczyć tę chorobę!

Sakramenty stanowią podstawę kultu religijnego. Wydarzenie sakramentalne dokonuje się w czasie, a towarzyszą mu rozmaite zewnętrzne procesy – światło świec, zapach kadzidła, słowa i gesty. Kult jest procesem zmysłowym. A jednak te zewnętrzne wydazenia niosą w sobie coś, co przekracza ich fizykę, chemię i biologię, coś, co jest wcielone w materię, ale swój początek bierze z Ducha. Tak tedy duchowość przejawia się w kulcie na sposób zmysłowy. Kult, oddziałowując bezpośrednio na zmysły, dokonuje się wobec i z udziałem świadomości.

Podczas Komunii spotykamy nie tylko substancję, nie chodzi również tylko o symbol, lecz o coś co wnika w materię, urealnia się, jest postrzegane zmysłowo, choć ze swej istoty stanowi cząstkę świata duchowego. Fizyczna forma wypełnia się duchową treścią. Aby taki proces rzeczywiście zaistniał, potrzebna jest wspólnota. Kapłan nie czerpie sił duchowych do posługi sakramentalnej z siebie samego. Sakrament działa przez wspólnotę, dzięki niej, a poprzez nią – na całą materialną rzeczywistość. Kapłan dodaje coś z siebie, ze swego ,,ja’’ do duchowego procesu sakramentalnego, tak, jak winni to czynić wszyscy uczestnicy tego wydarzenia. Swą codzienną pracą kapłan urzeczywistnia to, co umożliwiają święcenia – przewodniczy wspólnocie w pełnieniu sakramentów i towarzyszy ludzkim losom jej członków.

Rzetelne wypełnianie kapłańskiego powołania wymaga ogromnej siły osobistej, stąd konieczność nieustannej, intensywnej modlitwy i medytacji z brewiarzem.

Na kapłanie spoczywa obowiązek właściwego przygotowania wydarzenia sakramentalnego. W przypadku chrztu, który nie jest jednorazowym wydarzeniem, lecz ciągłym procesem, kapłan przygotowuje rodziców i chrzestnych tak, aby mogli wypełniać ów sakrament wraz z nim, świadomi wagi czynności kultowej w jakiej uczestniczą.

Ostatnie namaszczenie ma sens o tyle, o ile człowiek jest do niego przygotowany. Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że sakramenty nie działają ,,magicznie’’, wymagają aktywnego udziału świadomości, co warunkuje ich skuteczność. Na tę skuteczność każdy musi sobie indywidualnie zapracować. Sakrament pokuty nie jest warunkiem koniecznym przystąpienia do komunii, lecz indywidualnie należy odpowiednio przygotować się do niej. Kapłan może tu dopomóc poprzez sakrament pokuty, trzeba jednak pamiętać, że we Wspólnocie Chrześcijan spowiedź ma zupełnie inny charakter niż w kościele rzymskokatolickim czy prawosławnym. Najważniejsze we wszystkich sakramentach to fakt, że działa przez nie łaska, która płynie ku nam od samego Chrystusa, odnawia nas, umacnia, daje wewnętrzną moc.

W każdym przypadku należy odejść od „magicznego” rozumienia sakramentów.

W dyskusji po wykładzie wyłonił się problem formuły ,,ex opere operato’’, tak charakterystycznej dla sakramentalizmu w kościele rzymskokatolickim.

Trudno pogodzić się z oderwaniem ważności sakramentu od intencji, zaangażowania i moralnej postawy kapłana pełniącego czynność kultową. Niektórzy hierarchowie Kościoła Katolickiego uznają za najlepsze to, co najstarsze. I tak słuszna skądinąd, posoborowa idea odnowy kultu, otwarcia na świat, odejścia od integryzmu, ogranicza się najczęściej do zachowania najstarszych jego form.

Promotorzy tak realizowanych przemian zdają się nie pamiętać o przestrodze Chrystu-sa, że ,,nie należy młodego wina lać do starych naczyń’’. Tym samym zamierzony cel nie może być osiągnięty i rozziew pomiędzy wymogami stawianymi przez Magisterium a rzeczywistymi zachowaniami rzesz wiernych powiększa się.

Zamiast dynamicznego rozwoju kultu, nadążającego za gwałtownymi przemianami społecznymi świata współczesnego, a nawet wyprzedzającego je, obserwujemy stagnację. Na pierwszy plan wysuwane są sprawy mniej istotne, czy zgoła uboczne. A przecież nieustanny duchowy rozwój należy do najgłębszej istoty Chrześcijaństwa!

Roślina rodzi się z ziarna, rozwija się by osiągnąć pełnię wydając z siebie owoc. Liście wprawdzie należą do rośliny, ale nie stanowią jej istoty. Tymczasem wielu dostojników kościelnych z upodobaniem zajmuje się ,,liśćmi’’, a nie ,,kwiatami i owocami’’.

Początek Chrześcijaństwa, jego tradycja, to jeszcze nie wszystko. W świecie duchowym Chrześcijaństwo jest nieprawdopodobnie zróżnicowane i bogate. To bogactwo, w miarę rozwoju ludzkości płynie ku nam i próbuje znaleźć sobie odpowiednią formę w świecie fizycznym.

Po krótkiej przerwie pan H. Schröeder kontynuował rozważania o genezie i istocie poszczególnych sakramentów.

Kluczem do zrozumienia istoty sakramentów jest właściwe pojęcie rozwoju. W praktyce kościelnej siedem sakramentów pojawiało się stopniowo. Są one ściśle związane z węzłowymi punktami życia ludzkiego. Narodziny dla świata fizycznego, dzieciństwo, młodość, małżeństwo, wreszcie śmierć – oto przełomowe momenty w życiu każdego człowieka, niejako pieczętowane odpowiednim sakramentem.

W życiu wspólnot religijnych jest wiele czynności kultowych nie będących sakramentami.

We Wspólnocie Chrześcijan mamy na przykład niedzielną Czynność dla dzieci, prowadzącą do sakramentu bierzmowania. Trzeba wyraźnie rozróżniać sakramenty od sakramentaliów. Do tych ostatnich należy np. święcenie kościołów, domów, szkół itp.

Pogrzeb również nie jest sakramentem, lecz działaniem kultowym.

I jeszcze jedno rozróżnienie. Sakramenty są czymś innym niż substancje sakramentalne takie jak olej, woda, wino, chleb, także szaty kapłańskie, kielich itd. One jedynie uzewnętrzniają duchową naturę sakramentu. Tak jak odpowiedni medykament może uleczyć chorobę ciała, tak poprzez sakramenty i dzięki nim płyną ku nam od samego Chrystusa siły, uzdrawiające chorobę grzechu. Można rzec iż sakramenty są ,,lekarstwami’’ podawanymi ,,choremu’’ w odpowiednich momentach. W czasach współczesnych problemy istoty i znaczenia sakramentów są nam na nowo objawiane przez samego Chrystusa. Przede wszystkim winniśmy pamiętać o nadprzyrodzonym charakterze sakramentów. Nikt ich nigdy nie wymyślił, zostały nam dane, ofiarowane ze świata duchowego jako skuteczne środki nawiązywania i utrzymywania łączności z nim.

Religia mojżeszowa bierze swój początek na górze Synaj. Mojżesz, otrzymawszy już 10 przykazań, „widział” jeszcze jak w świecie duchowym jest spełniany kult. Usłyszał wówczas słowa: ,,To, co tu widziałeś, masz odtworzyć na Ziemi’’. Mojżesz niejako przeszczepił kult ze świata duchowego w naród żydowski, choć osobiście go nie sprawował. Czynił to jego brat, Aaron.

Podobnie Rudolf Steiner – Mojżesz współczesny, wszedł na ,,górę duchowego poznania’’, a to co widział przekazał Rittelmeyerowi i jego towarzyszom.

W kulcie Wspólnoty Chrześcijan, sakramenty są objawione i przekazane ze świata duchowego. Moc sakramentów będzie się rozszerzać, ich aktualna forma, obecna we Wspólnocie jest tylko kolejnym stopniem w rozwoju Chrześcijaństwa.

Pierwszy, podstawowy sakrament, to Chrzest. We Wspólnocie Chrześcijan Chrzest jest Sakramentem przeznaczonym dla dzieci, w miarę możliwości jak najmłodszych. Jest on niezwykle ważny w życiu dziecka, oczywiście nie w sensie magicznym, ma on znaczenie tylko o tyle, o ile będzie pielęgnowany w dalszym życiu religijnym.

Zasadniczo Chrzest jest skierowany ku świadomości rodziców i chrzestnych, choć musimy pamiętać, że dziecko podczas chrztu ma świadomość, choć jeszcze nie ziemską. Kapłan, wypowiadając imię dziecka mówi nam o istocie duchowej, która pragnie zamieszkać w ciele i żyć na Ziemi. Ta istota jest wtedy realnie obecna. Dziecko ,,chce’’ być ochrzczone, inaczej nie narodziłoby się w małżeństwie, które również pragnie chrztu. Dziecko przychodzące ze świata duchowego pragnie coś uczynić na ziemi, chce wypełnienia swej karmy.

Chrzest daje mu realną siłę do urzeczywistnienia tych pragnień. I jeszcze jeden, niezwykle ważny aspekt sakramentu trzeba tu podkreślić – wchodząc w rzeczywistość Chrztu, dziecko poznaje, że Chrystus jest obecny tak w Niebie, jak i na Ziemi.

Chrzest, to sakrament początku życia. Im wcześniej jest udzielany, tym lepiej. Chrzci się już 2, 3 – tygodniowe niemowlęta. We Wspólnocie Chrześcijan nie praktykuje się chrztu dorosłych. Dla osoby dorosłej sakrament Chrztu urzeczywistnia się w Czynności Uświęcenia Człowieka, która stanowi jego kontynuację i ciągłą aktualizację.

Podczas celebracji chrztu kapłan kreśli znak krzyża na czole, brodzie i piersiach dziecka. Podobnie w Czynności, każdy z jej uczestników kreśli na czole, ustach i piersi znak krzyża, wypowiadając formułę:

Bóg Ojciec niech będzie w nas

Bóg Syn niech tworzy w nas

Bóg Duch niech oświeca nas.

Jest to znak trójjedności i rozdzielności jednocześnie, który łączy nas z Trójcą Świętą. Kreśląc na sobie trzy krzyże (a przez to niejako świadomie powtarzając Chrzest), możemy czuć się dotknięci i przeniknięci Trójcą, co sięga aż po siły naszego ciała.

Po ukończeniu 14 roku życia i wejściu w okres młodzieńczy można już w pełni uczestniczyć w Czynności Uświęcenia Człowieka i przystępować do komunii.

Wiele kontrowersji budzi w dzisiejszych czasach sakrament małżeństwa. Czy można udzielać go po wielekroć, czy tylko jeden, jedyny raz? Trzeba powiedzieć że rozpad małżeństwa to każdorazowo tragedia, tak w wymiarze indywidualnym, społecznym, jak i duchowym. Z każdym małżeństwem jest związana wielka nadzieja świata duchowego. Związek dwojga ludzi którzy wedle słów Chrystusa mają stanowić ,,jedno ciało i jedną duszę’’, może wnosić w świat leczącą i uzdrawiającą siłę dla innych. Sakrament umacnia i obejmuje tę duchową nadzieję, że każde nowo zawarte małżeństwo umocni pokój na Ziemi i będzie znakiem jego obecności wśród ludzi. We Wspólnocie Chrześcijan nie ma dogmatu, jeśli chodzi o rozpad małżeństwa, ale są trudności z powtórnym sakramentem. Sakrament małżeństwa ma sens tylko wtedy, gdy małżonkowie w pełni pojmuą i akceptują jego nadprzyrodzony charakter. Inaczej brak duchowych podstaw do udzielania sakramentu.

W kulcie Wspólnoty Chrześcijan kluczową pozycję zajmuje Czynność Uświęcania Człowieka (dawna Msza Święta) Sakrament ten jest w swej strukturze zbudowany według historycznego przebiegu Wydarzenia Chrystusowego. Czyny i cierpienia Chrystusowe były równocześnie kultem, który On sam celebrował, jako Arcykapłan. Czynność Uświęcania Człowieka stanowi kontynuację owego pra – czynienia, które odprawiamy na Jego pamiątkę.

Sakrament ten składa się z czterech następujących po sobie części:

  1. Głoszenie Ewangelii.
  2. Ofiarowanie.
  3. Przemienienie.
  4. Komunia.

Głoszenie Ewangelii obejmuje również niedzielne kazanie i wyznanie wiary (Credo).

Podczas przemienienia chleb i wino ofiarowane na ołtarzu stają się naczyniem dla sił Zmartwychwstałego Chrystusa.

Jako Ciało i Krew przyjmowane w Komunii, przenikają nasze ciała i naszą krew Jego Mocą.

Co stanowi istotę Czynności Uświęcania Człowieka? Dla gruntownego wyjaśnienia tej kwestii posłużymy się następującą analogią. Wyobraźmy sobie iż przebywając daleko od domu, otrzymujemy nagle wiadomość o spodziewanej wizycie gościa z Ojczyzny. Zaczynamy się przygotowywać do tego wydarzenia, a gdy gość nas odwiedza, radośnie go przyjmujemy, jesteśmy razem, tworzymy braterską wspólnotę. Łączność psychiczna i uczuciowa bliskość które stają się naszym udziałem wzajemnie nas przemieniają, jesteśmy już inni niż przed spotkaniem. Odwiedzający opuszcza nas, ale bierze ze sobą coś z naszych myśli, uczuć, czynów, również i nam pozostawia coś z siebie. Czynność Uświęcania Człowieka, to nic innego jak spotkanie ludzi z Chrystusem – gościem z naszej wspólnej, duchowej ojczyzny.

Czytanie pisma świętego, to zapowiedź odwiedzin. Chrystus poprzez natchnione słowo mówi do nas: ,,Ja nadchodzę’’.

Ofiarowanie, to przygotowanie do spotkania. W czasie Przemienienia drzwi świata duchowego otwierają się, On wchodzi. Rudolf Steiner podkreślał, że podczas Przemienienia i Komunii obecność Chrystusa może być na wskroś rzeczywista. Realizacja tej możliwości zależy od człowieka otwierającego się na światło Chrystusowe. Chrystus czeka na ludzi, którzy przyjdą do niego, czeka na nas i w komunii łączy się z nami, z naszym ziemskim losem, przyjmuje w siebie i na siebie nasze troski, zmartwienia, upadki, nasze radości, uniesienia i wzloty (Weź Mnie, jak Ja się tobie dałem). Czynność dopełnia się, Chrystus odchodzi, ale przecież zostawia nam coś z siebie, coś ze swej niebiańskiej chwały, zostawia nadzieję, moc i pokój wewnętrzny – owe ewangeliczne ,,skarby w niebie’’ które winniśmy nieustannie gromadzić.

Po południu przystąpiliśmy do realizacji kolejnego punktu programu spotkań, mianowicie do wspólnej pracy nad bożonarodzeniowymi perykopami z Ewangelii Mateusza i Łukasza.

Na początek kapłani opowiadali nam o tym jak świętuje się Boże Narodzenie we Wspólnocie Chrześcijan.

Osnową tych uroczystości jest trzykrotne odprawianie Czynności Uświęcania Człowieka; o północy (msza pasterska), rankiem (jutrzenka) i wieczorem tego samego dnia (25.12). Podczas nabożeństw czyta się początek, środek i koniec Ewangelii, pojmowanej jako pewna całość, obejmująca relacje wszystkich ewangelistów. Jest to swoisty znak, odzwierciedlający duchowe założenie iż Dobra Nowina powinna być odczytana w całości, od początku do końca.

Pierwsze czytanie – początek Ewangelii wg. Mateusza, ukierunkowuje nas ku przeszłości. Rząd 14 – tu pokoleń tę przeszłość w sobie zawiera i mówi nam jak przez wieki w narodzie wybranym dojrzewał Boży plan zbawienia. Drugie czytanie (Łk II, 1 – 21) – Anioł mówi pasterzom – ,,Dziś narodził się nam Zbawiciel’’. To ,,wielkie dzisiaj’’ (wedle określenia R. Frielinga) to coś, co leży między przeszłością a przyszłością, co nieustannie ,,jest’’. Z kolei końcowe fragmenty ewangelii Jana czytanej wieczorem, 25 grudnia, ukierunkowują naszą uwagę do przyszłości, ku temu co jeszcze się nie dokonało.

W czasie świąt Bożego Narodzenia liturgia Słowa ma szczególne znaczenie. Słowo zagęszcza się, by stać się Ciałem i zamieszkać między nami.

Ołtarz bożonarodzeniowy jest okryty bielą – syntezą wszystkich barw. (W okresie Wielkiego Postu na ołtarzu ofiarnym dominuje czerń, w czasie Wielkiej Nocy – czerwień, na święto Michaela – kolor kwiatu brzoskwini). Bardzo ważnym elementem wystroju ołtarza jest napis – Słowo objawione przez Anioły, zapisane w ewangelii św. Łukasza – CHWAŁA NA WYSOKOŚCI BOGU A NA ZIEMI POKÓJ LUDZIOM DOBREJ WOLI. Słowa te wyrażają ogromne napięcie pomiędzy oczekiwaniem a spełnieniem Bożej obietnicy. Jednocześnie są one wyzwaniem stawianym człowieczej wolności, by ufnie przyjęła niepojęty na pozór fakt Wcielenia Logosu.

Integralnym elementem ołtarza jest również szopka z Dzieciątkiem Jezus, z reguły prezentująca wysoki poziom artystyczny, wykonywana przez artystów, plastyków uczestniczących we Wspólnocie.

Po tym wstępie przystąpiliśmy do odczytywania i wspólnego rozważania wybranych tekstów ewangelicznych.

Kapłani wyjaśniali wątpliwości i odpowiadali na pytania.

Wczytując się w słowa Ewangelii winniśmy pamiętać, że mamy do czynienia nie ze zwyczajnym pismem, lecz właśnie… „Świętym”. Wiemy że „całe Pismo jest natchnieniem od Boga’’. Pisarze biblijni swe widzenia nadzmysłowe przekładali na język pojęć świata fizycznego. Dla wyznawców światopoglądu antropozoficznego jest oczywiste, ze aby prawidłowo odczytać Słowo natchnione, trzeba samemu osiągnąć ów stan świadomości, w jakim było Ono spisywane. Inaczej utkniemy w jałowych sporach na temat ,,sprzeczności’’ pomiędzy opisami ewangelicznymi, albo, co gorsza, podejmiemy beznadziejne próby dostosowania Pisma Świętego do tekstów historycznych z zamierzchłych epok czy też do wyników badań archeologicznych, a więc do dziedzin które ze Słowem Objawionym nie mają nic, ale to nic wspólnego. Rodowód Jezusa odczytywany podczas pierwszej bożonarodzeniowej Czynności zawiera w sobie wielką mądrość. To coś nieskończenie ważniejszego niż zwykłe drzewo genealogiczne. Rząd pokoleń, to pewna tajemnica. Generacje następujące kolejno po Abrahamie pracują nad wykształceniem cielesności Jezusa, przygotowują idealne ciało – naczynie dla Istoty Chrystusa. W dziedzictwie krwi kształtowała się cielesność Jezusa z Nazaretu.

Warto w tym miejscu przypomnieć o pewnych uniwersalnych prawach rządzących przyjściem na świat każdego człowieka (w tym również Jezusa)

Od ojca dziecko otrzymuje pewną realną, duchową siłę, potencjalną możliwość stania się ,,jaźnią’’. Matka daje dziecku ,,narodowość’’, wnosi w jego życie ducha i duszę narodu. W narodzinach Jezusa było jednak jeszcze coś więcej – Duch Boży obejmujący całą ludzkość. Józef postrzega duchowo że Maria pozostaje w intymnym, ścisłym związku z Duchem całej ludzkości. To dziecko przychodzące na świat miało być nie tylko dzieckiem żydowskim – wobec Boga stało się niejako reprezentantem całej ludzkości, osiągając najwyższy stopień człowieczeństwa. Stąd brzemienność Marii ,,z Ducha Świętego’’. To również powód, dla którego Rudolf Steiner wyrzeźbił w drewnie postać Jezusa Chrystusa, pozbawionego wyraźnych cech semickich.

Wieczorny wykład H.W. Schröedera był niemal w całości poświęcony sakramentowi spowiedzi we Wspólnocie Chrześcijan. Sakrament spowiedzi, niezwykle ważny dla harmonijnego rozwoju osobowości bardzo często bywał i bywa nadużywany. Aby zrozumieć jego sens, musimy zacząć od uświadomienia sobie metafizycznych uwarunkowań które wpływają na los każdego z nas. Człowiek podlega ,,chorobie grzechu’’. Na skutek upadku w grzech, wszyscy żyjemy poniżej naszych potencjalnych możliwości. Nie ma w tym fakcie indywidualnej winy, to po prostu aktualny stan ludzkości na obecnym etapie jej rozwoju. Ponieważ wszyscy jesteśmy grzeszni, powinniśmy sobie w tej sytuacji wzajemnie pomagać. Grzech to stan ogólnoludzki, który manifestuje się w indywidualnych, osobistych winach i błędach.

Nastawienie potępiające wobec człowieka który zbłądził, jest dla duszpasterstwa niewłaściwe. Żaden człowiek nie żyje bez winy. Kiedy z pokorą uświadomimy sobie istotę i zakres naszej winy, to z tej świadomości może powstać w nas pozytywna siła. Przypowieść o synu marnotrawnym dobitnie potwierdza tę tezę. Pierwsze przykazanie w duszpasterstwie, to patrzeć na człowieka – brata bez uprzedzeń, bez groźby i potępienia, tylko z miłością i czystą wolą pomocy. Takie pozytywne nastawienie prowadzi do sakramentu spowiedzi.

Spowiedź we Wspólnocie Chrześcijan nie polega na udzielaniu absolucji, ponieważ jesteśmy przekonani, że odpuszczenie grzechów następuje tylko mocą samego Chrystusa.

W Sakramencie chodzi nie o subiektywne zdjęcie ciężaru winy, lecz o danie siły do jej znoszenia i zadośćuczynienia.

Sakrament spowiedzi we Wspólnocie zaczyna się od słów: ,,Naucz się’’. Wszystko może być nauką, także nasze winy, jeśli wyniknie z nich coś pozytywnego. Ba, często bywa i tak, że własne błędy i upadki przyjęte z pokorą, zrozumiane i przetworzone w pozytywną siłę są ważniejsze dla procesu duchowego dojrzewania od cudzej prawdy i cudzej świętości, przyjmowanych skwapliwie, bezkrytycznie, powierzchownie i… na krótko. We Wspólnocie Chrześcijan sakrament spowiedzi może być udzielony w ważnych momentach zwrotnych w życiu każdego człowieka, a także jako przygotowanie do komunii. Trzeba zaznaczyć iż nie stanowi on koniecznego warunku przystąpienia do komunii, każdorazowo jest, musi być aktem wolnej woli, podejmowanym w pełni świadomie i odpowiedzialnie. Kiedy pojmiemy że komunia to przecież osobiste spotkanie z Chrystusem, to uznamy konieczność gruntownego przygotowania duszy na to Wydarzenie.

Zastanawiamy się nad sobą, nad naszym stosunkiem do Chrystusa, badamy nasze myśli, słowa, czyny i zaniedbania wobec innych ludzi i świata, pamiętając, że Chrystus jest obecny w każdej rzeczy i w każdym człowieku.

Jeżeli mamy problemy z samodzielnym przygotowaniem się do komunii, zawsze możemy liczyć na pomoc kapłana, który poprzez sakrament spowiedzi staje się współuczestnikiem naszego indywidualnego losu. Intymna rzeczywistość sakramentu spowiedzi stwarza warunki do lepszego poznania samego siebie, jest tym, czym każdy sakrament –,,lekarstwem’’ podanym ,,choremu’’ w odpowiednim momencie.

Spowiedź we Wspólnocie, to nie wyznawanie grzechów, lecz swobodna rozmowa z kapłanem. Bywa i tak że człowiek zwierza się kapłanowi ze swych win – jest to każdorazowo jego własny, wolny wybór.

W trudnych sytuacjach życiowych (np. kłopoty osobiste, choroba, operacja) a także w momentach gdy nasz los ulega odmianie (zmiana miejsca mieszkania, podróż, małżeństwo, narodziny dziecka itp.), rozmowa z kapłanem w sakramencie spowiedzi to moment, w którym do tej sytuacji życiowej można dołączyć siły ze świata duchowego. Wspólny, retrospektywny ogląd minionych wydarzeń w świetle zasad etyki chrześcijańskiej może nam pomóc w dokonaniu właściwego wyboru, będącego realizacją naszej życiowej karmy. Reasumując, istotą sakramentu spowiedzi jest odpowiedź na pytanie, jak ma się nasz los do Chrystusa i Jego duchowej nauki.

W duszpasterstwie nie chodzi o pouczanie, bądź karcenie, lecz o spojrzenie które daje wgląd w świadomość preegzystencji.

W Sakramencie Chrztu kapłan unaocznia nam kosmiczny wymiar narodzin każdego człowieka – przeniknięcie duszy ze wspólnoty niebiańskiej do wspólnoty ziemskiej, duszy która przychodzi, teraz i tutaj by wypełnić cząstkę swej dziejowej misji. Tak, to głęboka prawda – nie znaleźliśmy się na Ziemi przypadkiem! Nasze życie jest ściśle związane z impulsami świata duchowego.

Patrząc z perspektywy tego świata na swój ziemski los, człowiek nie odczuwa lęku. Borykając się z uciążliwościami życia w świecie fizycznym, możemy liczyć na pomoc kapłana który – jeśli aktywnie włączymy się w jego działanie – może przekazać nam ze świata duchowego siły do znoszenia i pokonywania trudności.

Obserwując tragiczne losy jednostek i narodów często gotowi jesteśmy zwątpić w jakiś nadrzędny cel i sens tych rozlicznych cierpień. W takich momentach wiedza duchowa może pomóc nam dostrzec wewnętrzny porządek i logikę wyższego rzędu w każdym, choćby najstraszniejszym ludzkim losie. W sakramencie spowiedzi kapłan może przekazać elementy tej wiedzy, wyjaśniające zawiłości życia ludzkiego. Wedle słów Rudolfa Steinera dla niektórych ludzi wręcz właściwym jest, że przeżywają coś tragicznego, straszliwego po to, by tym silniej mogli w sobie rozwijać moc czynienia dobra. Często zdarza się, że czyniący dobro byli w przeszłości mocno związani ze złem.

Na zakończenie rozważań o sakramencie spowiedzi trzeba koniecznie przypomnieć o jego nadprzyrodzonym charakterze. Chrystus rzekł: ,,Gdzie dwaj zbiorą się w Imię Moje, tam JA JESTEM między nimi’’. Sakrament spowiedzi ukierunkowany na ,,ja’’ człowiecze nie jest udzielany wyłącznie przez kapłana jako osobę, za jego pośrednictwem czyni to sam Chrystus.

Sobotni, wieczorny wykład był niestety ostatnim, jaki wygłosił pan Hans Werner Schröeder. Naglony obowiązkami kapłańskimi musiał wracać do Stuttgartu.

Pożegnaliśmy go serdecznie i z żalem, że nasze wspólne spotkania trwały tak krótko.

W niedzielę, po porannej Czynności Uświęcania Człowieka obowiązki prowadzącego zajęcia przejął pan Hans Fürcho.

Jego rozważania koncentrowały się wokół rozmaitych konsekwencji wynikających dla nas, ludzi, z Wiadomości Anielskiej, zapisanej w Ewangelii św. Łukasza –,,Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli’’. O jaki ,,pokój’’ tu chodzi?

W sakramencie spowiedzi zamiast odpuszczenia grzechów, otrzymujemy kategoryczny nakaz, imperatyw – ,,ucz się!’’

Owoc tej naszej nauki możemy ofiarować Boskości. Nie chodzi o to, że moje myślenie jest najważniejsze, ale o to, że mogę przyjąć w moje myślenie coś boskiego.

Wolna wola człowiecza manifestująca się poprzez swobodne ,,ja chcę’’, może napotkać łaskę Boga, płynącą ku nam ze świata duchowego. Kiedy przyjmuję w myślenie to co boskie i urzeczywistniam to w swojej własnej woli, wtedy dopiero staje się możliwym boży pokój na ziemi.

Wszelkie próby ,,zorganizowania’’ pokoju, choćby podejmowane z najszlachetniejszych pobudek, są skazane na niepowodzenie. Pamiętajmy, wszyscy jesteśmy poddani ,,chorobie grzechu’’. Rudolf Steiner powtórzył za Schopenhauerem: ,,Człowiek widzi to co do-bre a czyni to, co złe’’. Źródłem rzeczywistego, prawdziwego pokoju które chce objawić się w sercu każdego człowieka jest sam Chrystus. Bez Niego nic nie możemy uczynić. Aniołowie w Betlejem objawiają pasterzom Boga na Wysokościach – mogę to przyjąć w moje myślenie. Głoszą ,,Pokój ludziom dobrej woli’’ – dobra wola oznacza to, co przyjmuję z Boskości, łącząc swą ziemską, wolną wolę z Wolą Boga Ojca, objawioną przez Jezusa Chrystusa w modlitwie arcykapłańskiej (,,Bądź Wola Twoja, jako w Niebie tak i na Ziemi’’). Sakrament spowiedzi jest dla nas, ludzi, dopełnieniem posłannictwa Aniołów (,,ucz się tego, ucz się TO robić’’).

Sokrates zastanawiał się czy cnota jest do nauczania i nauczenia się. Chrześcijanin odpowie na to pytanie: ,,Tak, oczywiście’’. Nieustanne uczenie się, wynikające z posłannictwa Aniołów, leży u podstaw Chrześcijaństwa, jest, wraz z Łaską Bożą, życiodajną siłą, utrzymującą Je w istnieniu.

W kulcie Wspólnoty Chrześcijan, na zakończenie Świąt Bożego Narodzenia (25.XII, wieczorem) podczas Czynności Uświęcania Człowieka czyta się końcowe fragmenty Ewangelii wg. Św. Jana. To trzecie czytanie jest już właściwie czytaniem wielkanocnym, wybiega w przyszłość, jest zapowiedzią tego wszystkiego, co ma dopiero nadejść.

Przeczytajmy z uwagą te fragmenty Pisma Św., pamiętając iż opisywane wydarzenia dzieją się równolegle na planie fizycznym i duchowym. Ta sekwencja rozgrywa się między lądem a wodą, niejako w zawieszeniu pomiędzy sferą materii (ląd) i ducha (morze, woda). Przed śmiercią i Zmartwychwstaniem uczniowie spotykają Chrystusa na morzu – to przeżycie duchowe. Natomiast na lądzie ciągle mają problemy z rozpoznaniem Go – widzą człowieka – Jezusa, syna Józefa, nie rozpoznają jeszcze istoty Chrystusa żyjącej w nim. To tragiczna sytuacja – Jezus jest dzieckiem Marii, ma krewnych, jest Żydem. Gdy mamy tylko ziemską świadomość, nie możemy rozpoznawać rzeczywistości świata duchowego. Tym samym sens i znaczenie Ewangelii są poza naszym zasięgiem.

Słowa ,,na morzu’’ i ,,w nocy’’ oznaczają taką formę świadomości, jaka umożliwia uczniom widzenie Istoty Chrystusa. Ale po Jego śmierci i Zmartwychwstaniu, wchodząc w ten stan świadomości nie znajdują już nikogo. Chrystus jest teraz na ,,lądzie’’, w królestwie Ziemi. Uczniowie wracając z nocnego połowu na ląd, widzą że On jest teraz właśnie tam. Płonie ogień, cała ziemia zaczyna płonąć ogniem. W tym obrazie widzimy zapowiedź przyszłości Ziemi.

To w dalszym ciągu działające, Chrystusowe wydarzenie, skierowane w przyszłość. Świętowanie Bożego Narodzenia nie jest, nie powinno być wspominaniem przeszłości, tylko widzeniem Ziemi nieustannie przemienianej przez zmartwychwstałego Chrystusa, widzeniem skierowanym w przyszłość.

Uczniowie nie wiedzą kim jest Ten na brzegu, nawet Piotr tego nie wiem. Tylko Jan rozpoznaje, widzi i daje świadectwo swoim ,,Pan jest’’ skierowanym do współbraci. Po Zmartwychwstaniu poznanie Chrystusa nie przychodzi już z ,,głowy’’ lecz z ,,serca’’.

Christian Morgenstern powiedział kiedyś ,,tylko ten kto kocha człowieka, ten go zrozumie, kto gardzi drugim człowiekiem nawet go nie zauważy’’. Teologia krytyczna, negująca rolę uczucia, intuicji w poznaniu, opierająca się jedynie na suchych konstrukcjach intelektualnych, koniec końców prowadzi nieuchronnie do negowania Wydarzenia Chrystusowego.

Jest kresem wszelkiej teologii, niszczy samą siebie.

Od samego początku Chrześcijaństwa ci, którzy mieli związek z Chrystusem płynący z serca, z miłości, wiedzieli że ON JEST. Dopiero do tej ,,wiedzy serca’’ można dołączyć poznanie intelektualne które oświeci serce – nigdy na odwrót!

Kolejnym punktem programu była dyskusja nad perspektywami Wspólnoty Chrześcijan w Polsce. Pytano kapłanów o ich punkt widzenia w tej sprawie. Pan Hans Fürcho zwrócił uwagę na trzy, wzajemnie się dopełniające elementy, konstytuujące życie wspólnoty religijnej a mające walor uniwersalny.

Pierwszy z nich to kult w całym swym bogactwie i złożoności, obowiązkowo z liturgią w języku narodowym.

Drugi, to krąg ludzi gotowych do pracy, pełnych odpowiedzialności za życie gminy. Wreszcie trzeci, to kapłani we wspólnocie, którzy żyją w niej na co dzień, znają problemy jej uczestników, są w najgłębszym i najbardziej pozytywnym znaczeniu tego słowa: ,,dusz – pasterzami’’.

Dwadzieścia lat temu powstawała wspólnota w Australii i Nowej Zelandii, w warunkach krańcowo trudnych. Dziś można już powiedzieć że te 20 lat zostało uwieńczonych pełnym sukcesem. Inna sprawa że Czynność Uświęcania Człowieka jest tam celebrowana po angielsku, a więc w języku w którym liturgia istnieje już od dawna.

Tu, w Polsce mamy do czynienia z zupełnym, całkowitym początkiem. Symbolika Bożego Narodzenia jest obecna w sposób nader wyrazisty – w Polsce Wspólnota Chrześcijan dopiero rodzi się. Musimy jeszcze czekać na pierwszych, polskich kapłanów. Być może zostaną wyświęceni jeszcze w tym tysiącleciu? Trwa intensywna praca nad doskonaleniem liturgii w języku polskim. Powinna temu towarzyszyć wymiana myśli, budzenie ducha wspólnoty we wzajemnych kontaktach osób tworzących zalążki przyszłych gmin, wspólne poznawanie i przeżywanie ideałów chrześcijańskich. Takie działania podejmowane szczerze i bezinteresownie prędzej czy później wydadzą owoce.

Na zakończenie spotkań pan Michael Gerasch wygłosił krótki wykład o chrześcijańskiej miłości. W końcowym fragmencie Ewangelii wg. Św. Jana odczytywanym podczas Świąt Bożego Narodzenia zmartwychwstały Chrystus po trzykroć zapytuje Piotra: ,,Szymonie, synu Jonasza, miłujesz mię?’’ Te słowa wywołują zrozumiały smutek Piotra, wydaje się że Chrystus wątpi w szczerość jego uczucia. Z kolei w 24 – tym rozdziale Ewangelii wg. Mateusza, Chrystus pytany przez uczniów o znaki swego powtórnego przyjścia i końca świata odpowiada: ,,A ponieważ bezprawie się rozmnoży, przeto mi-łość wielu oziębnie. A kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony’’ (Mt. 24,12 – 13).

Co to znaczy, że miłość ,,oziębnie’’?

Czy to tylko znak nadejścia czasów apokaliptycznych, czy jeszcze coś więcej? Spróbujmy głębiej wniknąć w treść Objawienia. Tradycja ezoteryczna mówi, że w odległych czasach miłość jako naturalna, moralna siła występowała we wszystkich istotach, była potężnym instrumentem kształtowania oblicza świata. Potem nastąpił czas formowania jaźni, popadnięcia w egoizm, odejścia od miłości, jako siły poznawczej i sprawczej. Bezpośrednie, miłosne obcowanie z wiekuistą Prawdą zostało zastąpione przez rozum, wiarę i nadzieję. Miłość zaczęła ,,stygnąć’’.

Był to wszelako konieczny etap w rozwoju człowieka i wszystkich istot żywych. Ten stan ulega obecnie radykalnej odmianie. Dziś musimy na nowo uczyć się Miłości, zdobywać ją wytrwałą pracą i wysiłkiem.

Słowa Chrystusa z Ewangelii wg. Jana (XV, 12) ,,Takie jest przykazanie moje, abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem’’, są teraz aktualne bardziej niż kiedykolwiek. Jeżeli dostrzegamy, że jeszcze nie osiągnęliśmy tego stopnia chrystusowej miłości, to powinno to nas skłaniać do intensywnej, indywidualnej pracy nad sobą.

Rozstając się, weźmy ze sobą siłę, która pozwoli nam coraz głębiej pojmować, rozwijać w sobie i wcielać w życie to nowe przykazanie Chrystusowej Miłości.

Opracował:

Jan Kuczyński

Kontakt:

Tel. 48 694 46 22 55; email: pag@akcja.pl