LETNIE SPOTKANIA WSPÓLNOTY CHRZEŚCIJAN
Kazimierz Dolny 13 – 17.08.2014.
Zamieszczony poniżej tekst jest zapisem osobistych refleksji i wspomnień uczestnika Letnich Spotkań Wspólnoty Chrześcijan w 2014 roku. Zawarte są w nim nieautoryzowane streszcze-nia wykładów wygłoszonych w trakcie Spotkań. W przypadku stwierdzenia konieczności dokonania zmian i uzupełnień, proszę o kontakt telefoniczny lub mailowy i przekazania sugestii dotyczących tekstu.
Letnie Spotkania Wspólnoty Chrześcijan w 2014 roku miały miejsce po raz pierwszy w niezwykle uroczym zakątku Polski, jakim jest Kazimierz Dolny nad Wisłą.
Ktoś kiedyś nazwał Kazimierz „kaprysem dobrego humoru Pana Boga” i w tym określeniu nie ma ani krztyny przesady. Już w samym położeniu tego miasteczka jest coś magicznego. Rozległe, dość jednostajne tereny nizinne przechodzą w pasmo powoli wypiętrzających się wzgórz, z fantazyjną doliną, czy wręcz przełomem wyrzeźbionym przez Wisłę, wzgórz poprzecinanych licznymi strumieniami, jarami i wąwozami. To podobno ewenement na skalę europejską, że na stosunkowo niewielkim obszarze możemy spotkać aż tak wielkie zróżnicowanie i nagromadzenie zjawisk geologicznych, jak w Kazimierzu.
Właśnie w okolicach tego miasteczka, niespełna dwa kilometry od rynku, w Siedlisku Wiatrakowo grupa uczestników niezależnego ruchu odnowy religijnej zorganizowała kolejne już, tradycyjne Letnie Spotkania Wspólnoty Chrześcijan.
Wiatrakowo ma swoją własną, burzliwą, ponad stuletnią historię. Zainteresowanych odsyłam do wirtualnej, dostępnej w internecie podróży w pełną uniesień, emocji, dramatów i nagłych zwrotów akcji, bogatą przeszłość tego urokliwego miejsca.
Dzisiejsze Wiatrakowo to Młynarzówka, Wiatrakowy Dom, Stodoła, Szczęśliwy Domek i Mała Chata – solidne, drewniane domy na podmurówce, domy, a właściwie małe dworki a w nich – pokoje z zapleczem sanitarnym, salony z kominkami, aneksy kuchenne, sekretne kąciki i zakamarki, cisza, spokój, naturalność i domowa atmosfera. Siedlisko to również okazały, nowy, piękny dom po mistrzowsku wkomponowany w starą zabudowę, z salami jadalnymi, które są również wykorzystywane na prowadzenie szkoleń, seminariów, spotkań integracyjnych, balów, przyjęć weselnych i innych imprez. A na dodatek duży, kamienny taras z widokiem na okoliczne cuda natury.
Siedlisko Wiatrakowo zaczęliśmy zasiedlać w środę, 13 sierpnia, od wczesnych godzin popołudniowych. Mieliśmy trochę kłopotów logistycznych z tym zasiedlaniem, ale w końcu udało się sensownie zakwaterować naszą gromadkę w 1 -, 2 -, 3 – i 4 – osobowych pokojach.
Wybór miejsca na kaplicę narzucał się sam przez się. Obszerny salon na parterze „Stodoły” zajmujący ponad połowę jej powierzchni bezdyskusyjnie najlepiej nadawał się na ten cel. Ołtarz, wzniesiony wspólnymi siłami idealnie wkomponował się w drewnianą architekturę wnętrza budynku i wyglądał imponująco. A do tego jeszcze obszerna zakrystia, budząca zachwyt kapłanów Wspólnoty uczestniczących w Spotkaniach!
Naszą wspólnotową, kapłańską trójcę już od wielu lat tworzą: Marina Gschwind Grieder, Jarosław Rolka i Michael Gerasch. To oni są naszymi wspomagającymi przewodnikami w fa-cynującym życiowym doświadczeniu, jakim jest aktywne uczestnictwo w kulcie Wspólnoty Chrześcijan.
Kiedy już uporaliśmy się z problemami organizacyjnymi i logistycznymi, nadszedł odpowiedni czas na precyzyjne ustalenie planów na najbliższe dni. Ustaliliśmy wspólnie, że każdy dzień będziemy rozpoczynać o godz. 8:00 zajęciami z eurytmii, prowadzonymi przez nieocenioną Jenny Burniewicz.
Kolejne stałe punkty programu Spotkań to: śniadanie o godz. 9:00, Obrzęd Uświęcania Człowieka o godz. 10:00 a po Obrzędzie – wykład z rozmową.
Po wykładzie czas na ,,zajęcia w terenie” – wędrówki po okolicy i zwiedzanie zabytków Ka-zimierza. W godz. 18:00 – 19:00, w zależności od bieżących ustaleń z personelem Siedliska – obiadokolacja. Po niej – zajęcia wieczorne, spotkania, dyskusje. A na koniec, o 21 (lub później, jeśliby zaszła taka potrzeba) – Kultowe Zakończenie Dnia.
W środę, 13 sierpnia zajęcia z eurytmii z oczywistych względów odbyły się wieczorem, już po wystawnej obiadokolacji. Na marginesie – właściciele Wiatrakowa bardzo o nas dbali, a serwowane posiłki, smaczne i urozmaicone, mogły zaspokajać nawet najbardziej wyrafinowane oczekiwania kulinarne zwolenników tak standardowej, „normalnej” jak i wegetariańskiej a nawet… wegańskiej diety
Po kolacji – miła niespodzianka. Właściciel Wiatrakowa przedstawił nam swojego znajome-go, Rafała Duszyńskiego.. Niedaleko Kazimierza , w miejscowości Zawada koło Wąwolnicy Rafał prowadzi gospodarstwo agroturystyczne i choć robi to od niedawna, jest już uznanym producentem naturalnych, ekologicznie „czystych” jogurtów, serów i innych produktów mlecznych. Zaprosił naszą grupę do odwiedzenia jego farmy której pełna nazwa brzmi: „Mleczna Droga – Manufaktura Serów” i na degustację przygotowywanych tam specjałów. Przyjęliśmy to zaproszenie z entuzjazmem i obiecaliśmy, że przyjedziemy gremialnie w najbliższą sobotę.
Na koniec obfitującej w wydarzenia środy – Kultowe Zakończenie Dnia. Tylko kultowe, bo jeszcze długo rozmawialiśmy między innymi o planach naszych wspólnych wędrówek po bliższej i dalszej okolicy i te rozmowy trwały niemal do północy.
CZWARTEK 14.08
Zgodnie z planem o godz. 8:00 – zajęcia z eurytmii w zaadaptowanej na ten cel jednej z sal jadalnych, słonecznej, przestronnej werandzie. O 9:00 – śniadanie – spełniający wszelkie światowe standardy, przebogaty, zróżnicowany kulinarnie ,,szwedzki stół”.
O 10:00 – Obrzęd Uświęcania Człowieka, a po nim wykład kapłana Wspólnoty Chrześcijan, Jarosława Rolki.
Temat przewodni Letnich Spotkań Wspólnoty Chrześcijan to życie i nauczanie św. Pawła.
Na początek wykładowca podzielił się z nami swoimi osobistymi przemyśleniami i odczuciami związanymi z jego głębokim przekonaniem, że wszyscy jesteśmy świadkami i uczestnikami wyjątkowych wydarzeń. Oto Obrzęd niejako „zakorzenia się” w Kazimierzu, na Lubelszczyźnie a siły elementarne tej tak bardzo polskiej ziemi otwierają się na obrzęd liturgiczny, przyjmują, wchłaniają go w siebie. To „zakorzenianie się” będzie nam towarzyszyć przez najbliższe dni i powinniśmy być tego w pełni świadomi. Członkowie naszej Wspólnoty przywędrowali z różnych stron Polski i Europy tutaj, do Kazimierza. Przybyliśmy tu, aby w szczególny sposób przeżyć doświadczenia innego niestrudzonego Wędrowca, świętego Pawła z Tarsu, ucznia Chrystusa. Kim jest dziś dla nas Paweł? To przede wszystkim Nauczyciel, archetyp nauczyciela wprowadzającego swoich uczniów w arkana wiedzy duchowej. Nauczyciel musi być człowiekiem z inicjatywą, nieustannie szukać w sobie inspiracji, aby dobrze i mądrze przekazywać innym to, co ma im do przekazania. Cokolwiek robi, powinien zawsze pamiętać o szerszym kontekście swoich działań, nie gubić się w szczegółach, panować nad nimi, myśleć całościowo. Nauczyciel z prawdziwego zdarzenia interesuje się całym światem i wszystkim, co ludzkie. Nigdy, przenigdy nie zawiera kompromisów z nieprawdą. Zawsze powinien myśleć i działać entuzjastycznie, radośnie, z pozytywnym nastawieniem do wszystkich i wszystkiego i z pełną wewnętrznej mocy pogodą ducha. Nigdy nie może „skostnieć” i „skwaśnieć”, bo to kres jego nauczycielskiego posłannictwa.
Takim właśnie nauczycielem, pełnym entuzjazmu, pozytywnego nastawienia i ogromnej, wewnętrznej mocy był Paweł z Tarsu.
Kiedyś, przed kluczowym, życiowym doświadczeniem na drodze do Damaszku, młodzieniec Szaweł był zupełnie innym człowiekiem. Znał Jezusa Chrystusa i był zaciekłym wrogiem wszystkich chrześcijan. W drodze do Damaszku, dokąd udał się na własne życzenie by prześladować wyznawców Chrystusa, doświadczył całkowitej, wewnętrznej przemiany.
To było mistyczne przeżycie, bezpośrednie spotkanie z Chrystusem w sferze światłości, nawrócenie – zwrot, obrót, zmiana – coś, co w ściśle racjonalnych kategoriach wydawało się wcześniej absolutnie nie do pomyślenia. Nawrócenie Szawła jest dla niego Oświeceniem – nowym doświadczeniem światła i Wtajemniczeniem w głęboki sens Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa Jezusa.
Z nawiedzonego prześladowcy nowej „sekty” staje się Apostołem Narodów. Tej głębokiej, wewnętrznej przemianie towarzyszy również zmiana imienia. Tak jak wcześniej Łazarz stał się Janem a Szymon – Piotrem, tak teraz Szaweł przemienił się w Pawła.
Doświadczenie Pawła jest dla nas ponadczasowym znakiem i wskazówką.
W drodze do Damaszku spotkał Chrystusa eterycznego i to całkowicie odmieniło jego życie, choć wcześniej nie wiedział, nie mógł wiedzieć, że coś takiego stanie się jego udziałem.
Jesteśmy w podobnej, egzystencjalnej sytuacji jak kiedyś Apostoł. Możemy mieć nadzieję, że na naszych własnych, indywidualnych „drogach do Damaszku” czeka eteryczny Chrystus, a uczestnictwo w kulcie Wspólnoty Chrześcijan każdego z nas przygotowuje na to spotkanie.
Po niezwykle inspirującym wykładzie przyszła kolej na kolejny punkt programu – wycieczkę do Kazimierza.
Jedno popołudnie na zwiedzanie Kazimierza? To stanowczo za mało! Pojechaliśmy samochodami, ulicą Czerniawy, w stronę rynku. Pierwszy przystanek – Cmentarz Żydowski. Założony w 1851 r., został zniszczony w czasie hitlerowskiej okupacji. W latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku z potłuczonych nagrobków zbudowano pomnik nawiązujący do jerozolimskiej Ściany Płaczu. Ten pomnik wzniesiony z fragmentów macew, ma formę długiej, prostokątnej ściany na zboczu wzgórza, pękniętej w środku. To pęknięcie przypomina błyskawicę i symbolizuje tragiczny los Żydów, ofiar Zagłady.
Kolejnym przystankiem w naszej wędrówce był klasztorny kompleks Ojców Reformatów. To przede wszystkim kościół, wzniesiony na Górze Plebaniej u schyłku XVI wieku. W XVII wieku dobudowano do niego klasztor, powiększono świątynię i otoczono je wysokim murem. Do kościoła prowadzą zadaszone, 65 – stopniowe schody z litego dębu, powstałe u schyłku XVII wieku.
Po zwiedzeniu kościoła i dostępnej dla turystów części klasztoru udaliśmy się na drugą stronę rynku, do kościoła farnego, Fara, to najstarsza spośród trzech świątyń w miasteczku. Wielo-krotnie przebudowywana, swój obecny wygląd zawdzięcza wybitnemu architektowi, Jakubowi Balinowi, który w początkach XVII w. rozbudował ją w stylu tzw. „renesansu lubelskiego”. Kościół kryje w swym wnętrzu wspaniały zabytek – najstarsze w Polsce organy z 1620 roku. Wraz z XVIII – wieczną dzwonnicą, organistówką, wozownią, starą plebanią, dawną kostnicą i przykościelnym cmentarzem stanowi niezwykle interesujący zespół sakralny, którego nie sposób pominąć, wędrując po Kazimierzu..
Zwiedziliśmy również synagogę, nazywaną Wielką, wzniesioną w XVIII w., zniszczoną podczas II wojny światowej, odbudowaną w latach 50 XX wieku. Właścicielem synagogi jest obecnie warszawska gmina żydowska. Mieści się w niej księgarnia wydawnictw o tematyce żydowskiej, sklepik z artykułami koszernymi a także pokoje do wynajęcia. W sali głównej, na parterze budynku w okresie letnim odbywają się koncerty, spektakle teatralne, pokazy filmowe. Są tu również eksponowane rozmaite wystawy. Oglądaliśmy wystawę fotograficzną, przedstawiającą świat, którego już nie ma, zaginiony świat kazimierskich Żydów, świat brutalnie i chyba już bezpowrotnie zniszczony.
Trudno byłoby wyobrazić sobie zwiedzanie Kazimierza bez wspinaczki na Górę Trzech Krzyży. Warto pokonać strome, kamieniste podejście i uiścić stosowną opłatę, by rozkoszować się oszałamiającym widokiem na miasteczko i jego okolice. Daleko, na drugim brzegu Wisły – zamek w Janowcu, na wprost – lesiste wzgórza, ozdobione kolorowymi domami, a w dole – tętniący życiem o każdej porze dnia a często i nocy, uroczy, kazimierski rynek z jego bajeczną zabudową. Zadziwia wyjątkowa symbioza natury i architektury u podnóża Góry Trzech Krzyży. Domy zdają się wyrastać z ziemi, tak samo jak kwiaty i drzewa. Harmonia, ład i porządek. Jak „oni”, mieszkańcy Kazimierza robili to przez setki lat? Co nimi kierowało? Skąd ta harmonia?
Czas szybko mijał i trzeba było już wracać do Wiatrakowa, na obiadokolację. Uczyniliśmy to, choć z ciężkim sercem, bo tak wiele jeszcze mamy w Kazimierzu do odkrycia i przeżycia.
Muzeum Nadwiślańskie, Kamienica Celejowska, Łaźnia Miejska – dawny „Zakład Kąpielowo – Dezynsekcyjny”, kazimierskie spichlerze (jest ich podobno aż jedenaście), dom Marii i Jerzego Kuncewiczów popularnie zwany Kuncewiczówką, położony na wzgórzu nad miasteczkiem zamek, ufundowany przez króla Kazimierza Wielkiego w I połowie XIV wieku wraz z górującą nad nim, imponującą wieżą strażniczą. Nad Kazimierzem góruje również ,,nowy zamek’’ – budząca kontrowersje wśród architektów, idealnie wkomponowana w zbocze góry willa profesora Pruszkowskiego, malarza i wizjonera, współzałożyciela słynnego przed II wojną światową kazimierskiego „Bractwa Św. Łukasza”. A do tego słynne, kazimierskie jary i wąwozy z Wąwozem Korzeniowym i Norowym Dołem na czele. A do tego średniowieczna osada rybacka w Mięćmierzu, żywy skansen z wiklinowymi płotami, osłoniętą gontem, czynną studnią, chałupami krytymi strzechą i zabytkowym wiatrakiem – koźlakiem. I jeszcze punkt obserwacyjny na Albrechtówce, skąd roztacza się przepiękny widok na przełom Wisły, zaczarowana ulica Krakowska i nadbrzeżne, fantazyjnie wijące się bulwary, skąd można obserwować drugi brzeg z zamkiem w Janowcu, samą Wisłę i zmieniającą się w czasie spaceru, zaskakującą swoim pięknem panoramę Kazimierza. Tak więc mamy do czego wracać i pewnie jeszcze tu wrócimy.
Późnym wieczorem państwo Knecht, nasi przyjaciele z Niemiec opowiadali o zagrożeniach zdrowotnych wynikających z nieumiarkowanego korzystania z telefonii komórkowej. Ta opowieść była bardzo ciekawa, choć z radykalnymi wnioskami i postulatami prelegentów trudno byłoby w pełni się zgodzić i bezkrytycznie je akceptować. Część słuchaczy dała temu wyraz, dystansując się od tychże wniosków.
Jeszcze krótka rozmowa o planach na piątek, a potem Kultowe Zakończenie Dnia i zasłużony
wypoczynek. Postanowiliśmy, ze następnego dnia, po południu, wybierzemy się na wycieczkę do Janowca, na lewy brzeg Wisły.
PIĄTEK, 15.08.
Poranek przebiegał zgodnie z ustalonym planem. Eurytmia, śniadanie, a o godz. 10.00 – Obrzęd Uświęcania Człowieka celebrowany przez kapłana Wspólnoty Chrześcijan, Michaela Gerascha, naszego przyjaciela z Niemiec.
Po krótkiej przerwie – wykład Mariny Gschwind Grieder o wędrówkach świętego Pawła. Tych „geograficznych” i tych duchowych. Marina, jak mało kto, jest w szczególny sposób predestynowana, by opowiadać o doświadczeniach Wędrówki. Niestrudzenie przemierza wzdłuż i wszerz całą Europę swoim „domem na kółkach”. Jest jak współczesny apostoł, który przekazuje to, co jest do przekazania i robi to, co w danym momencie jest do zrobienia w miejscach, gdzie to konieczne i niezbędne. Nie istnieją dla niej żadne ograniczenia, tak w przestrzeni, jak i w czasie.
Na drodze do Damaszku Paweł otrzymał wyraźny nakaz, imperatyw – idź w świat. To wtedy ożyło w Pawle źródło mocy, które sprawiło, że głoszenie dobrej nowiny stało się celem i sensem jego życia, w które zaangażował się całą swoją istotą, aż do szpiku kości. Paweł był pierwszym spośród grona apostołów, który pojął jak ważne jest nieustanne przełamywanie zróżnicowań etnicznych i narodowych i głoszenie chrześcijaństwa nie tylko ortodoksyjnym Żydom ale również całemu światu. Biblijni egzegeci obliczyli, że w czasie swoich wędrówek apostoł pokonał pieszo dystans co najmniej 10000 km(!). Był człowiekiem z krwi i kości. Impulsywnym, czasem niecierpliwym, czasem nawet wpadającym w święty gniew. W Antiochii poróżnił się z Barnabą, towarzyszem jego podróży ewangelizacyjnych. W efekcie ich kłótni nastąpiło rozstanie. Barnaba i Marek udali się na Cypr, a Paweł z Sylasem do Syrii i Cylicii. Podczas swoich wędrówek Paweł trafił między innymi do miejscowości Filippi w Macedonii, będącej wówczas kolonią rzymską. Dzieje Apostolskie odnotowują znamienne wydarzenie jakie miało miejsce w tym mieście. Niewolnica obdarzona darem prorokowania, czy jak to opisuje autor Dziejów „opanowana przez wieszczego ducha”, świadczyła usługi „wieszczbiarskie” zawodowo, przynosząc tym niemały dochód swoim panom. Spostrzegłszy Apostołów głosiła w natchnieniu wszem i wobec: „Ci ludzie są sługami Boga Najwyższego. Oni was uczą drogi zbawienia.” Wydawać by się mogło, że Paweł znalazł sojusznika, który może skutecznie pomagać mu w jego pracy. Tymczasem apostoł pełen wewnętrznej mocy, rzekł do wieszczki a w zasadzie do ducha który w niej się objawiał: „W imię Jezusa Chrystusa nakazuję ci wyjść z niej!”. Wieszczka nagle utraciła swoje zdolności, a jej właściciele poirytowani niespodziewaną utratą pewnych i stałych dochodów doprowadzili do uwięzienia obydwu apostołów. Z tego wydarzenia płynie dla nas wyraźna nauka, ponadczasowy przekaz – cel nigdy, przenigdy nie uświęca środków! Marina zwróciła uwagę na jeszcze jeden niezwykle ważny aspekt działalności świętego Pawła. Był człowiekiem wszechstronnie wykształconym. Dobrze znał tradycję religii Mojżeszowej, ale również dorobek filozoficzny kultury hellenistycznej. Kiedy przemawiał do tłumów zgromadzonych w Atenach, ukazywał im, że orędzie które przynosi jest tym, na co podświadomie czekają. Przywołał napotkany przez siebie ołtarz poświęcony „Bogu Niepoznawalnemu”, Stwórcy Wszechświata i wszystkiego, co w nim jest. Wskazywał, że ten nieznany bóg objawił się w Jezusie Chrystusie, że ten, na którego czekają, już przyszedł. Wykształceni ateńczycy z życzliwością słuchali tego przekazu, ale nie byli w stanie przekroczyć psychologicznej bariery w nich samych i uwierzyć w zmartwychwstanie Jezusa.
Apostoł Paweł całym sobą potwierdzał słuszność głoszonych przez siebie idei i w końcu nie wahał się oddać za nie swojego życia.
Po przerwie przyszła pora na realizację planów z dnia poprzedniego. Wybraliśmy się na wycieczkę do Janowca, promem, na lewy brzeg Wisły. Janowiec to miejscowość o bogatej historii, położona najbliżej Kazimierza Dolnego po drugiej stronie Wisły. Jego największą atrakcją turystyczną jest zamek wzniesiony w XVI w. przez Piotra Firleja, ówczesnego właściciela tych ziem. W Janowcu znajdowały się również dwa kościoły, synagoga, ratusz oraz murowany browar. Niewątpliwą atrakcją tej miejscowości są częściowo odbudowane ruiny zamku obronnego, jednego z największych w kraju, chroniącego przeprawy wiślanej. Zamek, zamieszkały aż do końca XVIII w., przez następne dwa stulecia popadał systematycznie w ruinę. W latach 30 XX w. heroiczną próbę ratowania tego zabytku podjął jego ostatni, prywatny właściciel, Leon Kozłowski. W 1975 r. zamek nabyło dzisiejsze Muzeum Nadwiślańskie (Oddział – Muzeum Zamek w Janowcu). Dość długo przebywaliśmy zarówno na zamkowym dziedzińcu, jak i w odbudowanych jego fragmentach, gdzie obecnie mieści się muzeum w którym można oglądać zabytki z okresów świetności tego miejsca. Po zwiedzeniu zamku udaliśmy się na spacer stromym brzegiem Wisły, obserwując panoramę Kazimierza z licznych punktów widokowych.
Jarek Rolka zwrócił uwagę na wyraźnie odczuwalną różnicę pomiędzy „duchowym klimatem” lewego i prawego brzegu Wisły. To jakby dwa różne, choć uzupełniające się nawzajem, odrębne światy.
Wieczorem, po kolacji, stały element programu naszych spotkań – „Co widzę, co myślę, co czuję” – obserwacja obrazów i wspólne refleksje z niej wynikające. Tym razem staraliśmy się zgłębiać tajniki obrazu ołtarzowego przedstawiającego ukrzyżowanego Chrystusa.
O godz. 21 – Kultowe Zakończenie Dnia. Po nim – spotkanie zarządu Stowarzyszenia „Wspólnota Chrześcijan” z udziałem kapłanów. Na spotkaniu omówiono aktualną sytuację finansową Stowarzyszenia i ustalono kierunki działań w najbliższej przyszłości. Największe wyzwanie, przed jakim aktualnie stanęło Stowarzyszenie oraz wszystkie osoby w taki czy inny sposób związane ze Wspólnotą, to zorganizowanie i przeprowadzenie w przyszłym, 2015 roku, międzynarodowej konferencji „Budda i Chrystus”.
SOBOTA 16.08.
Sobotni Obrzęd Uświęcania Człowieka był wyjątkowy z co najmniej dwóch względów. Po pierwsze, celebrowała go Marina, kobieta, kapłanka Wspólnoty. A po drugie czyniła to w języku polskim, prawdopodobnie jednym z najtrudniejszych języków świata.
Wykład po Obrzędzie wygłosił tym razem Michael Gerasch. Temat ten sam co w dniach poprzednich – duchowe posłannictwo świętego Pawła w kontekście aktualnych czytań liturgicznych z Ewangelii świętego Łukasza dotyczących przypowieści o synu marnotrawnym. Ta przypowieść w wyjątkowy sposób opowiada o losie każdego z nas. Syn marnotrawny to inaczej syn „zagubiony”. Intrygującą postacią z tej przypowieści jest drugi, starszy syn. W naturalny sposób budzi on współczucie słuchacza. Z jego punktu widzenia „wywyższanie” młodszego brata, obieżyświata i utracjusza jest przejawem rażącej niesprawiedliwości. Pytanie które narzuca się samo przez się brzmi: kim lepiej być, synem marnotrawnym, czy tym drugim? Żeby rozwiązać ten dylemat, trzeba dogłębnie przeanalizować co oznaczają te dwa słowa – syn marnotrawny. Syn marnotrawny to każdy z nas, syn marnotrawny to cała ludzkość. Dziecięctwo ludzkości, dziecięctwo każdego z nas, to rajska sielanka. Każdy ma możliwość obudzenia w sobie świadomości „rajskiego początku”. Dziecko jest przekonane, że cały świat należy do niego. Dla dziecka nie istnieje czas, przemijanie, odpowiedzialność za własne czyny. Z większym czy mniejszym „majątkiem” jako „dziecko” ruszamy w fascynujący, nieznany świat. W tej podróży „majątek” zostaje wydany, a jakże często roztrwoniony. Ta strata, to ogołocenie jest jednocześnie początkiem drogi powrotu do samego siebie, zastanawiania się nad sobą, odkrywania własnego „ja”.
W ewangelii świętego Łukasza wielokrotnie powraca w przypowieściach moment zagubienia. Mamy tu zagubione owce, zagubiony grosz, wreszcie „zagubionego” syna marnotrawnego. Te przypowieści są opowiadane z perspektywy tego, który coś traci. Relacje pomiędzy ojcem a synem mają również swój wymiar kosmiczny, metafizyczny. Świat duchowy oczekuje na nas, synów marnotrawnych, cierpliwie czeka na nasz powrót do duchowej ojczyzny. Tak naprawdę syn marnotrawny dopiero po powrocie staje się prawdziwym synem. To centralny moment kultowy – syn umarł, ale wrócił do życia. Taki powrót wiąże się z radykalną zmianą tego wszystkiego co było przedtem. Zmiana, to kwintesencja doświadczenia Pawła na drodze do Damaszku. Możemy tu mówić o zmianie diametralnej. Im „gorszy” był Paweł przed Damaszkiem, tym „lepszy” stał się po tym doświadczeniu. Ważne, aby to wszystko, co robimy było robione w zgodzie z własnym sumieniem i z głębokim wewnętrznym przekonaniem o słuszności naszych działań. Syn marnotrawny i Paweł byli konsekwentni w swoim postępowaniu – nie zawierali kompromisów z nieprawdą.
Paweł, to uczeń „późno powołany”. Jezus już wcześniej wysyłał w świat uczniów, jeszcze przed Zmartwychwstaniem. Nie zabierali nic ze sobą udając się na tę wędrówkę.
Paweł zostaje powołany i posłany przez Chrystusa Zmartwychwstałego, eterycznego. Impulsy Chrystusowe płyną ku niemu z absolutnej przyszłości, z „Paruzji” której pierwszym zalążkiem było „Wniebowstąpienie”. Paweł został powołany do bycia, tworzenia i działania tam, gdzie „coś” już się zaczęło. W sposób szczególny uczulał tych wszystkich którzy chcieli go słuchać, na fundamentalną prawdę, że wspólnota religijna istniejąca w czasie i przestrzeni jest żywym organizmem. W chrześcijańskiej wspólnocie nie ma Greka, Żyda, Rzymianina, poganina, pana i niewolnika. Wszyscy stanowią jedność, choć każdy z nich jest inny („wy jesteście ciałem Chrystusa”). Różnorodność jest zawsze bogactwem wspólnoty. Nie chodzi o to, aby członkowie za wszelką cenę upodabniali się do siebie, ale by właśnie w różnorodności dostrzegli bogactwo, pielęgnowali w sobie empatię, otwarcie i wczuwanie się w drugiego, o to, aby we wspólnocie główną siłą łączącą była miłość, ta, która „wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję i wszystko przetrzyma”.
Wczesnym popołudniem ruszyliśmy kilkoma samochodami w stronę Wąwolnicy do miejscowości Zawada, gdzie Rafał Duszyński, nasz nowy przyjaciel, wraz z małżonką prowadzi gospodarstwo agroturystyczne. Pełna nazwa tego przedsięwzięcia to „Mleczna Droga – Manufaktura Serów”. Rafał długo poszukiwał własnej życiowej drogi, która w jakiś sposób łączyłaby się z jego fascynacją antropozofią. Jego gospodarcza działalność nawiązuje do idei rolnictwa biodynamicznego. Trzeba powiedzieć że nasi przyjaciele, chociaż nie mieli żadnych tradycji rodzinnych związanych w jakikolwiek sposób z rolnictwem, bardzo szybko zaadaptowali się do świadomie wybranego stylu życia. Nie tylko potrafili zaistnieć na trudnym rynku naturalnych, „ekologicznych” produktów mlecznych, ale odnieśli w tej nowej dla nich dziedzinie sukces, również finansowy. Mają rosnącą z roku na rok grupę stałych klientów doceniających walory oferowanych przez manufakturę serów, jogurtów i innych produktów mlecznych. Na łąkach okalających zabudowania gospodarcze, w warunkach całkowitej swobody ograniczanej jedynie „pastuchem elektrycznym” widać kilkanaście krów rasy jersey z kilkoma cielętami. Sama manufaktura jest na wskroś nowoczesna, spełniająca wszelkie wymogi sanitarne, jakie obowiązują producentów żywności. Za zabudowaniami gospodarczymi widać jakieś ni to domy, ni to namioty. To prawdziwe jurty sprowadzone prosto z Mongolii! To dodatkowe źródło dochodów gospodarstwa było nie było agroturystycznego. Gospodarze oferują turystom nocleg w prawdziwych, mongolskich jurtach w pakiecie ze śniadaniem. Po zwiedzeniu całego gospodarstwa nadszedł czas na degustację produkowanych tu specjałów. Stół na werandzie uginał się pod ciężarem dojrzewających cheddarów, camembertów, serów świeżych i pleśniowych, jogurtów naturalnych i smakowych i nie wiedzieć czego jeszcze. W opowieściach o wysokiej jakości produktów „Mlecznej Drogi” nie było cienia przesady!
Spożywaliśmy je łakomie i zjedliśmy wszystko, co do okruszka. Tych smaków nie sposób opisać, wszyscy zgodnie twierdzili, że takich serów jak u Rafała nigdy w życiu nie jedli. Bardzo zadowoleni z udanej wycieczki w radosnych nastrojach powróciliśmy do Wiatrakowa. A tam – pełne zaskoczenie. To przecież nasz ostatni popołudniowy posiłek tutaj i gospodarze dołożyli wszelkich starań abyśmy go jeszcze długo pamiętali. Po serowej uczcie w zasadzie nikt z nas nie był głodny, ale przygotowane przez personel potrawy wyglądały tak nęcąco, że trudno byłoby oprzeć się naturalnemu w takiej sytuacji łakomstwu. Większość nas przykładnie i z apetytem zjadła to co nam przygotowano, łącznie z tortem na deser. Po kolacji – wieczorne spotkanie poświęcone na omówienie aktualnych problemów i planów naszej Wspólnoty. Rozmawialiśmy o tym, czym dla każdego z nas jest Wspólnota Chrześcijan, jak ją postrzegamy, czy jest coś, co chcielibyśmy zmienić, a jeśli tak, to w jaki sposób.
Największe wyzwanie jakie aktualnie stanęło przed Wspólnotą, to międzynarodowa konferencja „Budda i Chrystus” którą chcemy zorganizować w przyszłym roku w Krakowie w dniach 15 – 17 maja. Do powołanego, na razie nieformalnego komitetu organizacyjnego, oprócz zarządu Stowarzyszenia Wspólnota Chrześcijan zgłosiły akces: Magda Bubień, Jenny Burniewicz, Ewa Chrzanowska, Ania Kruczek i Kasia Schodnicki. Omawialiśmy również wstępnie planowany na październik 2015 roku wyjazd na spotkanie wspólnotowe do Gruzji. Ewa Chrzanowska opowiadała o inicjatywie grupy osób związanych ze Wspólnotą Chrześcijan, które spotykają się regularnie w Bielsku – Białej i wszystkich zainteresowanych serdecznie na te spotkania zapraszają. Zastanawialiśmy się nad sposobami lepszego, bardziej skutecznego nagłośnienia inicjatywy odnowy religijnej praktykowanej we Wspólnocie.
Ustalono również terminy kolejnych spotkań w Krakowie.
Trudno uwierzyć, ale powoli zbliżamy się do końca naszych letnich, kazimierskich spotkań!
Ale dziś, w sobotę, to jeszcze nie koniec ważnych, interesujących wydarzeń. Po Kultowym Zakończeniu Dnia, prawdziwa wisienka na torcie – fascynująca, ilustrowana zdjęciami i krótkimi filmami, barwna opowieść Ewy Żukrowskiej o jej wyprawie do Indii i Nepalu.
Jak zauroczeni słuchaliśmy tej relacji niemal do północy.
NIEDZIELA 17.08.
Niestety, dzisiejszego dnia wszystko w tym roku jest już ostatnie. O 8 ostatnie zajęcia z eurytmii, o 9 ostatnie śniadanie. Na szczęście wszyscy już dobrze wiemy, że nic się nigdy nie kończy. Wszystko czego doświadczamy ma swój dalszy ciąg. O godz. 10:00 – Obrzęd Uświęcania Człowieka celebrowany przez Jarosława Rolke. O 11:40 podsumowanie tegorocznych spotkań. Tradycyjnie już usiedliśmy w kole i każdy z nas dzielił się osobistymi refleksjami o tym, co wydarzyło się w ciągu kilku ostatnich dni.
Jako pierwszy, głos zabrał nestor naszego ruchu, Norbert Kosmalla. Norbert dzielnie uczestniczył we wszystkich naszych bliższych i dalszych peregrynacjach, choć i wiek i stan zdrowia trochę mu to utrudniały. Teraz, na podsumowanie naszych wspólnych i indywidualnych doświadczeń, mocno się wzruszył, powiedział, że Wspólnota jest jego prawdziwym domem, po czym wstał z krzesła, wyszedł i tyleśmy go widzieli. Idea wspólnoty, jako prawdziwego domu, była obecna niemal w każdej wypowiedzi. Marina, głęboko wzruszona, powiedziała nam, że kocha Polskę i kocha Kazimierz, który dla niej okazał się być wyjątkowo przyjazny. Wszyscy podkreślali przyjazność tutejszego środowiska. Mieliśmy poczucie, że w ciągu tych kilku dni działy się niezwykłe rzeczy, których jeszcze do końca nie ogarniamy naszą świadomością. Michael określił to lapidarnie: „Kazimierz jaśnieje nowym światłem”. Rozmawialiśmy również o planach na przyszły rok. Większość była zdania, aby kolejne spotkanie zorganizować właśnie tu, w Kazimierzu, który okazał się dla nas tak bardzo przyjazny. To oczywiste, że nie zapominamy również o Stójkowie. Wszyscy odczuwamy, że nasza Wspólnota bardzo mocno związała się z klimatami Doliny Kłodzkiej w ogóle, a ze Stójkowem w szczególności. W Wiatrakowie bardzo nam się podoba, choć miejsc noclegowych tutaj nie nazbyt wiele. Ktoś powiedział, że nawet gdyby w przyszłym roku chętnych do uczestnictwa w spotkaniach miało by być więcej niż miejsc, to przecież zawsze możemy liczyć na obszerne jurty u Rafała.
Jarek podziękował wszystkim za uczestnictwo i wspólny wkład w wydarzenie, jakim były kolejne, tym razem kazimierskie, Letnie Spotkania Wspólnoty Chrześcijan i już, niestety, na sam koniec wyrecytował piękny wiersz Czesława Miłosza o aniołach.
Do zobaczenia za rok!
Opracował: Jan Kuczynski
Kontakt: tel. 48 694 46 22 55; email: pag@akcja.pl