Engelbert Fischer „Jak może przemawiać ewangelia w moim życiu”
J 16:1-22
Każdy wie, że w kochane słońce nie można patrzeć bezpośrednio bez narażenia się na utratę wzroku. Tylko przez jeden krótki moment jest to możliwe, rano przy wschodzie słońca, kiedy czerwone wstaje ponad horyzont. I wstając dalej robi się przejrzyste i nabiera siły – moment możliwości spojrzenia w nie przeminął.
„Szkoda” – można by powiedzieć.
Ale samo słońce mogłoby na to odpowiedzieć: „Dla was przecież to dobrze, że wspinam się na wysokości nieboskłonu, Bo tak właśnie pełnia mego światła i ożywiające ciepło może do was dotrzeć najlepiej.” Bo im wyżej wschodzi, tym bardziej jest tu (na ziemi).
Tylko przez krótką chwilę w historii świata mógł Zmartwychwstały okazać się uczniom tak, że mogli go zobaczyć i dotknąć. Potem to widzenie odeszło, aby – jak słońce – być coraz bardziej tu (na ziemi).
Kiedy ktoś w modlitwie wznosi swoją duszę do świata niebiańskiego, to nie po to, żeby pozostawić swój obszar życia z jego troskami i zaćmieniami, ale po to, żeby przyczynić się do tego, żeby duchowe światło i ciepło miłości oraz siły witalne wzmocniły się i mogły działać – tu i teraz.
tłum. Anka Kruczek