“Wszystkie obrazy jakie namalowałem z przyrody były jak kasztany wydarte z palącego ognia”.
W tych słowach wyraził Vincent van Gogh w liście do swego brata, Theo, palącą pasję i przewlekły kryzys towarzyszące jego twórczej pracy.
Każdy prawdziwy artysta może potwierdzić te słowa.
Żeby móc objawić w tym świecie materii coś pochodzenia świata duszy, żeby być w stanie zamanifestować swój impuls, artysta musi całkowicie oddać się swojej pracy: musi płonąć jak Feniks w akcie tworzenia, po to by jego dzieło mogło pewnego dnia zmartwychwstać z prochów twórczego procesu, w oku odbiorcy, w uchu słuchacza.
Każdy człowiek postrzegający siebie w Świetle Zmartwychwstałego także będzie mógł potwierdzić te słowa; O ile jesteśmy w stanie pracować nad sobą, nad naszym wewnętrznym wzrostem, urzeczywistniając Jego wizerunek w naszym własnym życiu – wszyscy w istocie jesteśmy artystami.
Bo to właśnie z naszego wewnętrznego wysiłku skierowanego na rozwiniecie tego co w nas jeszcze nierozwinięte, co postrzegamy w nas samych jako brak, lub wadę – ze stałego kryzysu w jakim znajdujemy się w konfrontacji z naszym człowieczeństwem – Aniołowie wydzierają ziarna przyszłości, oczyszczone w ogniu naszego ziemskiego życia.
(Tak Niech tak będzie)
Rafał Nowak