Okres Wielkanocy – szósta niedziela

Wschód Słońca widziany z kosmosu
Wschód Słońca nad Ziemią, widziany z Kosmosu. Żródło: Shutterstock

„Ja jestem drogą, prawdą i życiem” (J. 14, 6)

Dusza przypatrywała się uważnie zielonej planecie zawieszonej przed nią w Kosmosie. Od jakiegoś czasu czuła wołanie Ziemi; zaczynała rozumieć, że chce tam wrócić.

Zwykle spoglądając w tamtą stronę dostrzegała niebieskość wód, zmienne kolory lądów, tu i ówdzie biel chmur otulających Ziemię. Ale tym razem coraz wyraźniej odsłaniał się przed nią szczegółowy obraz – Droga.

Zaczynała się od przytulnie czerwonej jaskini poprzetykanej siatką śliwkowych żyłek, wypełnionej kołyszącym, ciepłym płynem. Ten dość krótki odcinek kończył się mozolnym zaciskiem i nagłą eksplozją światła.
Potem była kakofonia doznań, które Dusza rozpoznała jako – nieco już przez nią zapomniane – doznania ciała fizycznego: miękko, ciepło, chłodno, mokro, słodko, głośno… Kalejdoskop wrażeń!

Droga nabierała tempa. Pojawiały się na niej coraz to nowe postaci – niektóre wywoływały w Duszy ciepło i tęsknotę, inne niechęć, a nawet strach.

Z łagodnie snującej się sielskiej dróżki, Droga zmieniła się w pełną ostrych zakrętów, kamieni i cierni ścieżkę. „Kolejne szukanie Siebie” – pomyślała Dusza. Poczuła zmęczenie, ale po chwili przytaknęła.

Obraz potoczył się dalej. Droga to lśniła miłością i światłem, to znikała z oczu Duszy kryjąc się w ciemnym gąszczu, a nawet schodząc do podziemnego tunelu. Oba rodzaje odcinków przyciągały – krył się w nich potencjał wołający Duszę.
Droga kończyła się raptownie kamienistym urwiskiem. Dusza zamyślona przyglądała się temu miejscu, jakby ważąc decyzję, gdy wtem nad urwiskiem zaczęło wschodzić Słońce. Obraz był olśniewający. Wkrótce złocista jasność rozlała się na całą Drogę, przez tunele i chaszcze, aż po czerwoną jaskinię.

Wtedy obraz się zatarł. Dusza znów widziała tylko to, co zwykle – planetę z jej morzami i lądami. Ale tym razem miała już w sobie decyzję.

Marta Lackowska-Świętochowska

Dodaj komentarz